NASZE PRAWO DO MIŁOŚCI

Wilhelm Busch

Mówiłem już nie raz na ten temat, zadając w tytule pytanie? "Czy miłość może być grzeszna?" Chodzi tu o zagadnienia płci, co nas wszystkich mocno zajmuje. Mam Wam wiele ważnych i poważnych rzeczy do powiedzenia o tych sprawach, przystępuję więc od razu do rzeczy.

1. BEZGRANICZNA NIEDOLA
Osobliwą cechą naszych czasów jest fakt, że ludzie nigdy jeszcze nie byli tak samotni, jak dzisiaj, a z drugiej strony nigdy nie żyli w takim ścisku. Jesteśmy samotni, mimo że żyjemy ściśnięci jak sardynki. Szesnastoletni chłopiec powiedział mi kiedyś: "Nie mam nikogo na świecie." "Nie mów głupstw, - odpowiedziałem - masz przecież ojca." "Ach, mój stary! Ten wraca do domu o piątej po południu, wymyśla wszystkim, zjada obiad i znowu gdzieś wychodzi." "A twoja matka?" "Ach, matka ma tyle na głowie, że wcale się mną nie zajmuje." "A koledzy z pracy?" "Koledzy, to tylko koledzy. Nie mam nikogo, przed kim mógłbym otworzyć serce." I to mówi szesnastoletni chłopiec! Ale nie tylko dzieci są samotne. Żony obok mężów i mężowie obok żon żyją w absolutnej samotności. Mąż nie ma zielonego, pojęcia o problemach swojej żony, żona nie wie, o czym myśli jej mąż. I to nazywa się małżeństwo! Wszyscy jesteśmy samotni.

Ludzie pilnie słuchają, gdy współcześni filozofowie mówią o samotności człowieka. Rozlega się powszechne wołanie o wyzwolenie z samotności. I widzicie, ta tęsknota do wyjścia z samotności łączy się z najsilniejszym popędem człowieka - z popędem płciowym. I wtedy tamy pękają: piętnastoletni chłopiec szuka przyjaciółki, człowiek żonaty odchodzi od żony ze swoją sekretarką. Dlaczego? Obaj czują się samotni. Student, samotny wśród jedenastu czy dwunastu tysięcy innych studentów, wiąże się ze studentką, która jest równie samotna w tym tłumie jak on. Tęsknota do wyzwolenia z samotności połączona z najsilniejszym popędem w życiu człowieka sprawia, że żyjemy dziś w świecie zdominowanym przez seks. Producenci filmów i powieściopisarze robią na tym doskonałe interesy. W każdym niemal filmie musi być przynajmniej jedna scena łóżkowa, w każdej niemal książce musi dojść do co najmniej jednej zdrady małżeńskiej.

Obserwując te flirty, umizgi, całusy, ma się wrażenia, że ta miłosna gra przynosi sama radość. Młoda dziewczyna powiedziała mi kiedyś: "Panie pastorze, nasze poglądy różnią się absolutnie od poglądów naszych dziadków. My mamy inną moralność, inną etykę." Być może miałbym pokusę zdjąć przed nią z szacunkiem kapelusz, ale nie miałem nic na głowie, a poza tym, gdy ktoś jest pastorem w dużym mieście tak długo, jak ja, ten nie wierzy już wielkim słowom. Wiem z doświadczenia, że szumne frazesy są tylko fasadą, za którą kryje się bezgraniczna niedola. Młodzi chłopcy i młode dziewczęta, żyjący w niestabilnych związkach, nie mogący dojść ze sobą do ładu. Małżeństwa żyjące w obłudzie albo rozchodzące się. Bezgraniczna niedola! Wszyscy to znamy. Nie mówię wszakże o jakichś tam ludziach, ale o nas samych.

Przed laty miałem mieć wykład na podobny temat w małym miasteczku. Wyłącznie dla młodych ludzi. Kiedy wszedłem do sali, pomyślałem, że jestem w piekle. W kłębach dymu papierosowego siedzieli chłopcy i dziewczęta, gdzieniegdzie pito wódkę, kilka dziewczyn siedziało na kolanach swoich towarzyszy. "Człowieku! I tu masz przemawiać!" - pomyślałem. I zacząłem od takiego zdania: "Sprawy płci stały się dziś dziedziną, w której panuje ogromna niedola!" Podziałało to na słuchaczy jak nagłe otwarcie okna na światło dnia. Jeden z chłopców odsunął się nagle od swojej dziewczyny. Zapanowała śmiertelna cisza. I pomyślałem wtedy, że chociaż w pierwszej chwili wszyscy wyglądali na zadowolonych i wesołych, to jednak miałem rację - sprawy płci są dziś dziedziną, w której panuje ogromna niedola.

2. NA CZYM POLEGA TA NIEDOLA
Widzicie, w gruncie rzeczy niedola polega na tym, że nie wiemy już, co właściwie jest dobre, a co złe. Mówimy, że w tej dziedzinie mamy nowe poglądy, ale grzech po staremu jest grzechem. I jeżeli zgrzeszyłem, to mam ciężar na sumieniu. Taka jest rzeczywistość. Niedola powstaje wtedy; gdy nie odróżniamy tego co dobre, od tego co złe. Pozwólcie, że postawię tu kilka niedelikatnych pytań: czy stosunki przedmałżeńskie są czymś dobrym, czy złym? czy zdrada małżeńska w niedobranym małżeństwie jest koniecznością, czy złem? czy miłość lesbijska między dziewczynami jest czymś dobrym, czy złym? czy homoseksualizm wśród mężczyzn i chłopców jest czymś złym, czy nie? czy onanizm, czy rozwód jest czymś dobrym, czy nie? Co właściwie jest dobre, a co złe? Nie wiemy i stąd to całe nieszczęście. W tysiącach powieści sprawy te są traktowane tak, jak gdyby znajdowały się poza kryteriami dobra i zła, jak gdyby były z nich wyłączone. Niekoleżeńskość, o tak, to jest złe, ale dziedzina płci nie ma nic wspólnego z dobrem i złem. Weźmy np. współczesne filmy. Zbliżenie sceny pocałunku a potem zapada zasłona i widać tylko cienie za zasłoną. Jest to po prostu normalne i wydaje się, że te sprawy są poza dobrem i złem. Pamiętam jeszcze siebie jako młodego człowieka, w którym obudziła się samoświadomość. Jakże dręczyło mnie wtedy pytanie: co jest dozwolone, a co nie?

Aby uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zadać sobie inne: kto właściwie mówiąc ustala co jest dobre, a co złe? Kto powinien mi to powiedzieć? Rozmawiałem kiedyś z taką parką ona z kapiącymi tuszem rzęsami, on niepewnie trzymający się na nogach, z zażółconymi nikotyną palcami. Powiedziałem im: "No, na siedem kilometrów pod wiatr można zgadnąć co was łączy!" A ta prostytutka na to: "Nic w tym nie ma złego, panie pastorze! To naprawdę nic takiego!" "O, chwileczkę, - powiadam - a kto właściwie ma stwierdzić czy to coś złego, czy nie?" Tak, kto właściwie ma to stwierdzić? Kościół? Nie! Ja bym się temu nie podporządkował. Jako młody człowiek w żadnym wypadku nie uznawałem rządów księży w moim życiu, a teraz sam jestem jednym z nich! Więc kto ma stwierdzić co jest dobre, a co złe? Ciocia Klocia? Czy moje własne sumienie? "Kieruję się swoim głosem wewnętrznym?" Hm, hm... Więc kto ma mi to powiedzieć?

Widzicie, teraz doszliśmy do bardzo ważnego miejsca. Jeżeli istnieje żywy Bóg, który jest Panem świata, to On powinien powiedzieć co jest dobre, a co złe. A jeżeli Boga nie ma, to róbcie sobie co chcecie! Przyzwoite zachowanie na użytek cioci Kloci, to nie to. W tym miejscu każdy człowiek staje przed pytaniem: czy Bóg istnieje, czy nie? Znam ludzi którzy nurzają się we wszelkim brudzie, twierdząc przy tym, że wierzą w Pana Boga. Bzdura! Jeżeli jednak Bóg istnieje, to w dziedzinie seksualnej również obowiązuje Jego wola. Musicie się zdecydować Możecie odrzucić Boga w waszym życiu, ale wtedy umrzecie również bez Niego. Nie możemy do czterdziestego piątego roku życia mówić: "Żyję bez Boga!", a potem zestarzeć się i żyć pobożnie. To niemożliwe! W Biblii napisano: "Szukajcie Pana, dopóki można Go znaleźć...", a nie: "jeżeli wam to odpowiada!" Powtarzam raz jeszcze: Jeżeli Boga nie ma, to możecie robić co się Wam podoba. Jeżeli jednak Bóg jest, to On postanawia co jest dobre, a co złe. To chyba jasne, nie? I oto mówię Wam teraz: Bóg żyje! Bóg żyje naprawdę! A jeżeli spytacie, jak mogę być tego pewny na sto procent, odpowiem: bo objawił się w Jezusie! Chciałbym to Wam wbić do głowy: Odkąd Jezus przyszedł na świat jako Człowiek, wszelka obojętność w stosunku do Boga czy zaprzeczenie Jego istnienia jest skutkiem niewiedzy albo złej woli. Bóg żyje! A ponieważ żyje, to do Niego należy stwierdzenie co jest dobre, a co złe. Możecie wykluczyć Go ze swojego życia, możecie mówić, że macie inne zasady moralne, ale zapewniam Was, że rachunek ze swego życia będziecie musieli zdać przed Bogiem!

Uświadomienie sobie, że to Bóg nam mówi co jest dobre, a co złe, przynosi ulgę i wyzwolenie. Bóg mówi nam to zupełnie jasno i wyraźnie swoim Słowem zapisanym w Biblii. Pewien mężczyzna spytał mnie kiedyś ze zdumieniem: "Czy Biblia mówi również o takich sprawach?" "Tak - odpowiedziałem - o takich sprawach również jest tam mowa. Bóg daje nam wyraźne wskazówki co jest dobre, a co złe także w odniesieniu do spraw płci".

Podążacie za moją myślą? A więc teraz musimy spytać, co Bóg ma do powiedzenia na ten temat. Chcę tu wyciągnąć z Biblii kwintesencję tego, co nas interesuje w tej chwili.

3. CO MOWI BÓG?
a) Bóg afirmuje płciowość
Jest taki wiersz, w którym poeta mówi: od pasa w górę jestem chrześcijaninem, a od pasa w dół jestem poganinem. Jest to nonsens! Biblia mówi: "I stworzył Bóg człowieka (...). Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich." Bóg stworzył nas i dał nam płeć. Dlatego mówię tu o tym tak otwarcie. To nie jest dziedzina tabu. Bóg stworzył mnie mężczyzną. I was, mężczyźni, również stworzył mężczyznami. Bądźmy więc mężczyznami. a nie błaznami. A Was, kobiety, stworzył Bóg kobietami, więc bądźcie kobietami. Spazmatyczne wysiłki kobiet i mężczyzn, aby upodobnić się do płci odmiennej, są po prostu chorobliwe. Bądźcie prawdziwymi kobietami, bądźcie prawdziwymi mężczyznami. "Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich...", nie stworzył jakiejś trzeciej płci! Bóg afirmuje naszą płciowość. Powinniśmy to wiedzieć. Tu nie ma nic do ukrywania. Napięcia powstające z tego powodu, że jest się mężczyzną albo kobietą, należą do natury stworzenia.

Jesteśmy jednak stworzeniem upadłym. Świat nie jest już taki, jaki był, gdy wyszedł z rąk Boga. I dlatego ta tak ważna i delikatna dziedzina, jaką są sprawy płci, jest szczególnie narażona na niebezpieczeństwo. I dlatego Bóg otoczył tę dziedzinę barierą ochronną:

b) małżeństwem
Bóg afirmuje płciowość i ochrania ją za pomocą małżeństwa. Małżeństwo nie jest umową społeczną, ale jest instytucją Bożą.

Amerykański psychiatra, który napisał dużą książkę z tej dziedziny i który sam nie jest chrześcijaninem, pisze tam m. in. "Nigdzie nie znajdziemy potężniejszego zdania na temat tych zagadnień niż w Biblii: 'I stworzył Bóg człowieka (...). Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich...' " I dalej pisze tak: "Nie jestem chrześcijaninem, ale jako psychiatra mówię, że to jest jedynie słuszne małżeństwo." Tak, ale zrozumcie właściwie: chodzi o dozgonne małżeństwo, nie o siódme, ósme czy dziesiąte "małżeństwo" gwiazd filmowych. To, że te "małżeństwa" są przedstawiane jako ideał, jest również wyrazem obłąkania naszych czasów i wyrazem bezsilności. Bóg stworzył małżeństwo-instytucję, małżeństwo w miłości i wierności.

Chciałbym teraz wygłosić małą mowę o małżeństwie. Drogie kobiety! Jeżeli gotujecie Waszym mężom smaczne posiłki i przyszywacie oberwane guziki, nie znaczy to jeszcze, że jesteście dobrymi żonami. A wy, mężczyźni, nie sądźcie, że to wystarczy, jeżeli dajecie żonom pieniądze na utrzymanie domu, a poza tym zupełnie się nimi nie zajmujecie. Zgodnie z wolą Bożą małżeństwo ma być wyzwoleniem z samotności. Czy Wasze małżeństwo jest takim wyzwoleniem? Może musielibyście porozmawiać raz ze sobą, pytając: "gdzieśmy się właściwie znaleźli? Przecież nasze małżeństwo miało nas wyzwolić z samotności!" Na początku Bóg powiedział: "Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego." I rozumiecie wyzwolenie z samotności! W tym miejscu rozważań chętnie przytaczam historię, która wystarczy za całe tomy. Kiedy byłem zupełnie mały, zabrano raz mnie i moją siostrę do Stuttgartu, do krewnych, na wesele. Było to pierwsze wesele jakie w życiu widziałem i wszystko wydawało mi się niezmiernie interesujące. Do kościoła pojechaliśmy powozem, a potem na wielkie przyjęcie w hotelu. Powiedziano nam, że na deser będą lody, i oboje z siostrą nie mogliśmy się ich doczekać. Czas płynął, a lodów ciągle nie było widać, bo coraz to któryś wujek wygłaszał niekończącą się mowę. Te mowy okropnie nas nudziły, ale mimo to jeden z mówców pozostał w mojej pamięci. Ten wuj chciał być dowcipny i tak zaczął swoją mowę. "Drodzy goście weselni! Mówią, że w niebie stoją dwa krzesła przeznaczone dla małżonków, którzy nigdy ani przez chwilę nie żałowali, że zostali małżeństwem. Ale do dnia dzisiejszego krzesła te stoją puste..." W tym momencie przerwano mu. Mój ojciec zawołał do mojej matki, która siedziała na drugim końcu stołu: "Matko, te krzesła my dostaniemy!" Byłem małym chłopcem i nie zrozumiałem wtedy głębokiego sensu zawartego w tym okrzyku. A mimo to poczułem wielką radość w sercu, bo przeniknęło mnie uczucie cudownego ciepła mojego domu rodzinnego. Czy Wasze małżeństwo też jest takie? Takie małżeństwo zamyślił Bóg!

Kiedy ja brałem ślub, mój stary kolega wygłosił mowę w oparciu o słowa Biblii: "Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego." Powiedział: "Nie władczynię uczynił Bóg, która weźmie go pod pantofel i będzie NAD NIM panowała. Nie niewolnicę uczynił Bóg, która będzie mu PODDANA i będzie leżała u stóp jego. I nie uczynił Bóg osoby drugorzędnej, która będzie żyła GDZIEŚ Z BOKU, Bóg uczynił "POMOC odpowiednią dla niego." Ach, chciałbym teraz wygłosić mowę pochwalną na cześć małżeństwa, chciałbym mieć na to czas!

Wielkie i głębokie wrażenie zrobiło na mnie powiedzenie mojego ojca, który podczas srebrnego wesela popatrzył na swoją żonę i powiedział: "W ciągu tych dwudziestu pięciu lat z każdym dniem bardziej cię kochałem." Pomyślałem wtedy o tych wszystkich małżeństwach, w których w ciągu 25 lat z każdym dniem robi się zimniej. Przerażające! W wielu małżeństwach powinno jedno powiedzieć drugiemu: "Ty, musimy jeszcze raz zacząć od początku!" Bo to można. To można!

I jeszcze trzecia sprawa. Wielu młodych ludzi mówi: "Nie myślę się jeszcze żenić. Ale jak będzie z nami? Przecież możemy robić co się nam podoba?" I tym młodym ludziom chcę powiedzieć, że:

c) Bóg chce, aby młodzież żyła w czystości.
Wiem, że to dzisiaj brzmi śmiesznie, Czy sądzicie jednak, że Bóg kieruje się modą? To nie ja tak mówię, to mówi Słowo Boże.

Chciałbym to uzasadnić. Widzicie, w Biblii znajdujemy taką wspaniałą historię o młodym człowieku imieniem Izaak. Pewnego dnia ojciec kazał poszukać dla niego żony. Izaak poszedł w pole i zaczął się modlić, bo był przekonany, że to Bóg da mu żonę. I od tej chwili, mimo że nie znał jeszcze swojej przyszłej żony, dochowywał jej już wierności. I wy, młodzi ludzie, którzy nie myślicie jeszcze o ożenku, możecie być również pewni, że Bóg da wam odpowiednią Żonę w odpowiednim czasie. I tej dziewczynie powinniście już dzisiaj dochowywać wierności. I odwrotnie wy, dziewczęta, dochowujcie wierność i temu, którego jeszcze wcale nie znacie. Ta myśl zawarta jest w Biblii. Bóg chce, aby młodzież żyła w czystości.

Pewien lekarz psychiatra powiedział mi kiedyś: "Jestem przekonany, że dziewczyna w gruncie rzeczy tylko raz może pokochać naprawdę. Tylko raz serce jej naprawdę się otwiera. I jeżeli taka dziewczyna ma potem siedmiu kochanków, to nie nadaje się do małżeństwa, bo wychodząc za mąż za siódmego, myśli tylko o tym pierwszym, którego kochała." Odpowiedziałem mu, że to jest bardzo interesujące, bo okazuje się, iż psychiatria dochodzi do tych samych prawd, które głosi Słowo Boże.

Muszę więc powiedzieć zupełnie jasno: stosunki przedmałżeńskie, miłość lesbijska, homoseksualizm, zdrada małżeńska i rozwody są grzechem, za który będziecie musieli kiedyś odpowiedzieć przed obliczem świętego Boga! Mógłbym właściwie na tym skończyć. Ale byłoby to okrutne z mojej strony, bo pamiętam siebie w czasach młodości. Pamiętam, jak wielką pomocą było dla mnie uświadomienie sobie woli Bożej. Powiem Wam więc jeszcze coś, co jest bardzo ważne.

4. WYJSCIE Z NIEDOLI
Jest w Biblii taka cudowna, wstrząsająca historia. Jezus, Syn żywego Boga, stoi otoczony tłumem ludzi. Nagle podnosi się wielki krzyk i zamieszanie, tłum się rozstępuje a uczeni w Piśmie prowadzą przed Jezusa młodą, ładną kobietę. Widzę ją po prostu, jak popychana przez wszystkich, w podartej sukni staje przed Jezusem. Jej prześladowcy mówią: "Panie Jezu, przyłapaliśmy tę młodą kobietę z obcym mężczyzną, na jawnym cudzołóstwie. Zakon każe takie kamienować. Jesteś zawsze tak miłosierny, ale z pewnością nie sprzeciwisz się woli Bożej. Chcemy od Ciebie usłyszeć, że ta kobieta musi tu zostać ukamienowana." Jezus popatrzył na tę młodą kobietę i odpowiedział: "Tak, Bóg traktuje te sprawy bardzo poważnie, i zgodnie z Zakonem Bożym ta kobieta zasłużyła na śmierć." Ludziom rozbłysły oczy, niektórzy schylili się już po kamienie, ale Jezus dodał: "Chwileczkę! Kto z was jest zupełnie wolny od grzechu myślą, mową i uczynkiem, niech pierwszy rzuci kamieniem." I Jezus schyliwszy się zaczął coś pisać na piasku. Bardzo chciałbym wiedzieć co On pisał, ale w Biblii nic o tym nie ma. Po dłuższym czasie Jezus wyprostował się i spojrzał na placu nie było nikogo oprócz tej kobiety. W Biblii czytamy: "A gdy oni to usłyszeli i sumienie ich ruszyło, wychodzili jeden za drugim..."

A teraz pytam Was: czy mielibyście prawo pierwsi rzucić kamieniem w tę kobietę, bo Wasze myśli, słowa i uczynki są w tej dziedzinie czyste? Mielibyście prawo? Nie? Nikt z Was? No, to nasze zgromadzenie jest zgromadzeniem grzeszników. I rzeczywiście jest.

Widzicie, ci ludzie, którzy przyprowadzili jawnogrzesznicę do Jezusa, popełnili ogromny błąd, bo "gdy sumienie ich ruszyło, wychodzili jeden za drugim". A powinni byli zrobić coś zupełnie innego. Powinni byli powiedzieć: "Panie Jezu, musimy stanąć obok tej kobiety. Nie potępiłeś jej, więc pomóż również nam!" Nikt nie może nam pomóc w tej dziedzinie oprócz Jezusa. A mówię to jako ten, który sam żył korzystając z Jego pomocy. Mówiąc o Jezusie nie wygłaszam tu jakichś teorii. Jezus był i jest życiem mojego życia. Pastor nie jest rodzaju nijakiego, pastor też jest mężczyzną, który potrzebuje Zbawiciela jak każdy z Was. A ja doświadczyłem osobiście jak Jezus wybawia. Wybawienie to ma dwa aspekty:

a) Jezus odpuszcza grzechy
Żaden pastor, żaden ksiądz ani żaden anioł nie może Wam odpuścić Waszych grzechów. A pierwsza brudna myśl, pierwszy upadek są już nieodwracalnym grzechem. I z tym grzechem odejdziecie do wieczności, przed Sąd Boży, jeżeli nie znajdziecie przedtem Jezusa, któremu wyznacie swoje grzechy i uzyskacie przebaczenie. Tylko Jezus może nam odpuścić nasze grzechy. Stańcie w duszy przed krzyżem Jezusa i powiedzcie: "Przynoszę Ci i kładę przed Tobą wszystkie grzechy mojej młodości. Wyznaję Ci, w jakich nieczystych związkach żyłem, niczego nie zatajam." I patrząc na krzyż, powiedzcie: "Na myśl o wieńcu z cierni, co ranił skronie Twe, o Zbawco, ból głęboki i żal przenika mnie. Bo wieniec Twój cierniowy spleciony był z mych win, za któreś cierpieć musiał, Ty Zbawca, Boży Syn." Posłuchajcie: "Krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu." Oto Słowo wyzwolenia!

Zostałem żołnierzem mając 17 lat i w wojsku nurzałem się we wszelkich możliwych brudach. Potem ocknąłem się nagle i patrząc wstecz na tę pełną błota drogę, spytałem: kto uwolni mnie od tego ciężaru, kto zdejmie ze mnie ten brud? I zrozumiałem, że tylko Jezus może zlikwidować przeszłość i odpuścić winy. Nawróciłem się do Niego. I bez Niego nie chciałbym teraz żyć ani chwili dłużej.

Kiedyś w Düsseldorfie mówiłem przed dużym audytorium o tym, że Jezus przez odpuszczenie grzechów likwiduje przeszłość. Po zakończeniu zebrania zobaczyłem, że przez tłum wychodzących przedziera się do mnie wytworny wysoki pan. Stanął wreszcie przede mną i spytał wzburzonym głosem: "Czy to, co pan mówił, jest prawdą? Istnieje odpuszczenie grzechów?" "Tak, - odpowiedziałem - Bogu niech będzie chwała! Dzięki temu żyję." A on na to: "Widzi pan, jestem psychiatrą. Przychodzi do mnie wielu ludzi chorych psychicznie, z kompleksami. Nie wiedzą, jakie źródło ma ich choroba. Przeważnie są to stare przewinienia, których nie mogą albo nie chcą sobie przypomnieć. Muszę długo nad nimi pracować, zanim wydobędę te stare historie z ich podświadomości. Ale na tym moje możliwości kończą się. Mogę ich dawne grzechy wyciągnąć na światło dzienne, te kłamstwa, kłótnie, rozpustę itd. Pomagam w przeniesieniu tych dręczących wspomnień z podświadomości do świadomości. Ale często myślę z rozpaczą gdybym mógł jeszcze zdjąć z tych ludzi ich winę! I dlatego pytam pana: czy naprawdę istnieje Ktoś, kto może uwolnić od winy? Czy to jest prawda?" Potwierdzałem radośnie raz jeszcze: "Bogu niech będą dzięki tak!" I uświadomiłem sobie, jak niesłychaną i wspaniałą Nowinę przynosi nam Nowy Testament: Jezus odpuszcza winy!

A teraz drugi aspekt:
b) Jezus zdejmuje więzy
Powiedziałem kiedyś pewnej młodej i bardzo ładnej sekretarce: "Dziewczyno, pani pójdzie do piekła! Pani zachowanie w stosunku do szefa jest przerażające. Niechże pani nie unieszczęśliwia tego człowieka i jego rodziny." Odpowiedziała mi z twarzą ściągniętą bólem: "Nie mogę zrezygnować! Ja jego kocham!" "Tak, - rzekłem - ale on ma żonę i dzieci. Pani jest okrutna." "Nie mogę zrezygnować" powtórzyła i wiedziałem, jak bardzo dręczy się tym związkiem, którego nie chce zerwać. Byłem szczęśliwy, że mogłem jej powiedzieć: "Widzi pani, my sami rzeczywiście nie możemy uwolnić się od grzechu, nie umiemy rozerwać pęt, ale w Biblii napisano: 'Jeśli Syn was oswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie.' Niech pani wzywa Jezusa. On potrafi zrywać również takie nieczyste związki". Jest taka pieśń, którą bardzo lubię śpiewać. Są tam takie słowa: "Daj się całkiem dziś uchwycić w miłą Zbawiciela dłoń, nie daj się już dłużej nęcić w więzy grzechu, śmierci toń! Zwolnił ciebie Jezus Bóg z grzechu, Śmierci, bólu, trwóg. Wierz, dokonał tego On! Chwal Go wiecznie aż po zgon!" I właśnie w tej dziedzinie seksualnych uwikłań wyraźnie widzimy, że młodzi i starzy ludzie potrzebują Zbawiciela, potrzebują Wyzwoliciela. A to, że Jezus ofiarowuje wspaniałe i całkowicie realne wyzwolenie, to można samemu sprawdzić. Potrzebujecie Zbawiciela, bo bez Niego Wasze życie jest naprawdę żałosne.

5. SWIAT ŁAKNIE "AGAPE" Chciałbym coś jeszcze dodać. Wiele dziewczyn mówi: "Skończyłam czterdzieści lat ,i nie wyszłam za mąż. Co ze mną będzie?"

Widzicie, jestem stuprocentowym pacyfistą, szczerze się do tego przyznaję, a zostałem nim w dużej mierze z powodu smutnej sytuacji tych dziewcząt. Podczas drugiej wojny światowej poległo 5 milionów młodych mężczyzn, co oznacza, że pięć milionów dziewcząt niemieckich musiało zrezygnować z najgorętszego marzenia swego życia, musiało samotnie kroczyć swoją drogą. Czy potrzebne są jeszcze inne argumenty przeciwko wojnie? Czy możecie sobie wyobrazić tę cichą niedolę pięciu milionów dziewcząt? Mężczyźni, którym chciały dać szczęście, leżą na polach bitew. I tym dziewczynom chciałem powiedzieć: Na miłość Boską, nie starajcie się odebrać tego, co zostało wam odmówione, rozbijając cudze małżeństwa. Nie ulegajcie pokusie, nie grzeszcie. Pytacie, co macie robić? Odpowiadam: Skoro życie tak się wam ułożyło, to pogódźcie się z tym. Nie koniecznie trzeba być nieszczęśliwym nie wyszedłszy za mąż.

W Biblii jest taka historia o niezamężnej kobiecie imieniem Tabita. Mieszkała ona w Joppie, dzisiejszej Jaffie. W czasie gdy umarła, święty Piotr przebywał w pobliżu i poproszono go, by przyszedł. Kiedy wszedł do pokoju, gdzie leżała zmarła, stanął zdumiony. Myślał bowiem, że przy takiej starej pannie nikt nie będzie czuwał, a tu izba była pełna ludzi. Podeszła do niego wdowa, mówiąc: "Tę suknię uszyła mi Tabita". Ślepy mężczyzna powiedział: "Byłem bardzo samotny, a Tabita codziennie przychodziła i od trzeciej do czwartej po południu czytała mi. To były najjaśniejsze godziny mojego życia." Siedziały tam też małe dzieci, wiecie - takie co to im zawsze kapie z noska i zawołały: "Jesteśmy sierotami, nikt się o nas nie troszczył, a Tabita zajęła się nami!" I Piotr zrozumiał, że życie Tabity było o wiele bogatsze niż niejednej mężatki, która u boku nudnego męża gorzknieje z czasem.

W języku, niemieckim (również w, polskim przyp. tłum.) istnieje tylko jedno słowo na określenie pojęcia "miłość". W greckim języku istnieją dwa słowa. A Nowy Testament napisany jest po grecku. Miłość, o której mówiliśmy dotychczas, nazywa się po grecku "eros". Stąd słowo "erotyka". Drugim słowem jest "agape". Jest to miłość Boża, którą wolno mi przekazywać innym ludziom. Wzywam dziewczęta, które nie wyszły za mąż, aby pogodziły się ze swoim losem i wypełniły swoje życie "agape". Świat łaknie takiej miłości. Czy mogę raz jeszcze powtórzyć to, co powiedziałem przedtem? Bóg określa co jest dobre, a co złe. Bóg chce, aby młodzież żyła w czystości, a małżeństwa były sobie wierne. A jeżeli ktoś pozostaje wolny, to powinien się z tym pogodzić.

6. MIŁOSC, DO KTÓREJ NIE MAMY PRAWA
Na zakończenie chciałbym raz jeszcze powiedzieć coś o Jezusie. Temat niniejszego wykładu nosi tytuł: "Nasze prawo do miłości." Ale istnieje miłość, do której nie możemy rościć żadnych praw, a która została nam po prostu podarowana. Jest to miłość Jezusa Chrystusa. Jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy Zbawiciela. I tu pozwólcie, że złożę przed Wami osobiste świadectwo.

Było to w czasach Trzeciej Rzeszy, kiedy po raz któryś siedziałem znowu w więzieniu. Odwiedził mnie kapelan więzienny i powiedział: "Pańska sprawa wygląda bardzo źle!" I poszedł sobie. Zostałem. sam. Cela była bardzo mała, pod samym sufitem było wąskie podłużne okienko. Było okropnie zimno. Ach, cała ta więzienna atmosfera była lodowata. Ogarnęła mnie tęsknota do żony, do moich dzieci, do mojej pracy i mojej młodzieży - w tym czasie jako pastor zajmowałem się młodzieżą. Siedziałem, nie mając żadnej nadziei wyjścia z tej sytuacji. Kiedy zapadł wieczór, ogarnęła mnie bezgraniczna rozpacz. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu byliście doprowadzeni do skrajnej rozpaczy. I w tym momencie do mojej celi wszedł Pan Jezus. Bo On żyje i potrafi wchodzić przez zamknięte drzwi, mogę to poświadczyć. Wszedł i nagle ujrzałem, jak umiera na krzyżu, umiera za mnie, grzesznika. I usłyszałem Jego Słowa: "Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce." I nagle spłynął na mnie z Jego rąk taki strumień Bożej miłości, że ledwo mogłem to wytrzymać, o mało mi serce nie pękło. I zrozumiałem, że to jest ta miłość, na którą nie zasłużyliśmy, do której nie mamy prawa, miłość, która jest nam podarowana. Ta miłość istnieje również dla Was! Dlaczego pozwalacie, aby jej strumień płynął gdzieś obok Was? Ten strumień chce trafić prosto do Waszego serca!


Na początek bieżącej strony Literatura Chrześcijańska - strona główna




Wydawcy książki Jezus naszym przeznaczeniem zgodzili się na publikację powyższego tekstu na tej witrynie do prywatnego użytku jej Czytelników. Dokonywanie przedruków, lub umieszczanie tekstu w innym miejscu sieci WWW, wymaga uprzedniego uzyskania ich zgody.