"Orędzie do Studentów Wydziału Teologicznego" Emersona jest tak bardzo użyteczne dla celów niniejszej dyskusji, że chciałbym je szczegółowo przeanalizować. Zostało ono wygłoszone przed ostatnim rocznikiem studentów Wydziału Teologii Uniwersytetu im. J. Harvarda w niedzielny wieczór, 15 lipca 1838 r. Jest to przepiękna, klasyczna przemowa. Jakże pięknie zaczyna Emerson:
W tym słonecznym lecie luksusem jest zażywanie oddechu życia. Trawa rośnie, otwierają się pąki, łąki są skropione płomieniem i złotem odcieni kwiatów. Powietrze jest pełne ptactwa, słodkości oddechu sosen, balsamu z Gileadu oraz świeżego siana. Noc swym przyjemnym cieniem nie wnosi żadnego mroku do serca. Poprzez przezroczystą ciemność gwiazdy zlewają swe omalże duchowe promienie. Człowiek wobec nich wydaje się małym dzieckiem, a jego olbrzymia kula ziemska zabawką. Chłodna noc zanurza świat jakby w rzece i znów przygotowuje jego oczy do nadejścia purpurowego brzasku. Nigdy tajemnica natury nie pokazuje się bardziej radośnie. Człowiek jest zmuszony uszanować doskonałość tego świata.
Emerson mówi dalej, że świat jest "odbiciem i opowieścią" o człowieku. Ponieważ tak jest, wobec tego doskonałość świata zdaje się wskazywać na doskonałość człowieka. Emerson wierzy, że możemy być pewni dwóch podstawowych założeń: po pierwsze, że żyjemy we wszechświecie w którym dobro jest pozytywną realnością, a zło nierealnością, oraz po drugie, że człowiek może poznać prawdę intuicyjnie. Emerson rozwija pierwsze założenie po części w następujący sposób:
Dobro jest rzeczą pozytywną. Zło jest po prostu brakiem elementu pozytywnego; jest ono jak zimno, które jest brakiem ciepła. Wszelkie zło to śmierć, lub nieistnienie. Dobro jest absolutne i prawdziwe. Człowiek ma w sobie tyle życia, ile ma dobra. Gdyż wszystkie rzeczy pochodzą od jednego ducha, który jest różnie nazywany: miłość, sprawiedliwość, wstrzemięźliwość, w zależności od zastosowania, tak jak ocean różnie jest nazywany na różnych brzegach, które podmywa. Wszystkie rzeczy pochodzą od tego samego ducha, i wszystkie rzeczy współpracują z nim. Kiedy człowiek szuka dobrych celów, jest mocny całą mocą natury. Kiedy odchodzi od tych celów, pozbawia się mocy, środków pomocniczych; jego jestestwo kurczy się odchodząc od daleko wysuniętych kanałów, staje się coraz mniejszy, coraz mniejszy, punktem, kropką, aż w końcu absolutny brak dobroci staje się absolutną śmiercią.
System Emersona jest więc monizmem. Nie istnieje w sensie stricte konflikt pomiędzy dobrem a złem, ponieważ zło jest po prostu negacją, wartością ujemną; nie ma walki między Bogiem a diabłem ponieważ diabeł jest "nieistnieniem", co znaczy, że nie istnieje.
Emerson niewątpliwie jest bardzo pożyteczny w tym, co mówi o pozytywnej mocy dobra i wiele współczesnej literatury motywacyjnej (Moc pozytywnego myślenia i podobne pozycje) wypływa z właśnie cytowanego źródła bądź mu podobnych. Ale być może należałoby zadać pytanie, jak realistyczne jest zaprzeczenie istnienia wielkiego Przeciwnika dobra. Czy nie ma takich okresów, w których Anioł Zła jest co najmniej tak samo realny jak Anioł Dobra? Czy nasz świat to świat bez wojen, konfliktów i zmagań?
Druga teza Emersona mówi że człowiek może poznać prawdę intuicyjnie. O tej duchowej zdolności przez którą człowiek poznaje prawdę, Emerson mówi tak:
Jest to błogosławieństwo człowieka. Czyni go ono nieograniczonym. Przez intuicję dusza najpierw poznaje siebie. Intuicja koryguje zasadniczy błąd człowieka w początkowym etapie jego rozwoju polegający na tym, że człowiek chce być wielkim poprzez naśladowanie wielkich i spodziewa się czerpania korzyści od innych, pokazując, że fontanna wszelkiego dobra jest w nim samym i że on, tak samo jak każdy inny człowiek, jest wielkim ujściem do głębiny Rozumu [...] Kiedy drzwi świątyni stoją otwarte dla każdego człowieka dzień i noc, a oracje tej prawdy nigdy nie ustają, strzeże je jeden niewzruszony stróż, mianowicie intuicja. Nie można jej przyjąć od kogoś innego.
Człowiek poznaje więc prawdę intuicyjnie i intuicja każdego człowieka jest dla niego autorytatywna. Ulubioną analogią Emersona jest analogia wejścia, bądź ujścia. Człowiek jest wzbierającym strumieniem; ma szczególną i bezpośrednią relację z oceanem, czyli "Rozumem" względnie Bogiem. Przypływy jego reakcji nie są w żaden sposób uzależnione od przypływów reakcji innych ludzi.
Używany przez Emersona termin "Rozum" może wprowadzić w błąd niewtajemniczonego czytelnika. Wydaje się, że "Rozum" oznacza tutaj to, co Emerson lubił nazywać "Nadduszą" z którą pojedyncza dusza się zlewa tak jak strumień zlewa się z oceanem do którego wpływa. Gdzie indziej Emerson używa słowa "Rozum" dla określenia tej cechy, dzięki której człowiek może pojąć Boga. W obu wypadkach słowo to ma związek z rzeczywistością duchową. "Zrozumienie" Emersona jest cechą niższą, jest ono mniej więcej równoznaczne z ogólnie rozumianym "rozumem". "Zrozumienie" dotyczy spraw ziemskich, materialnych, informacji odbieranych przez zmysły, wyglądu i rzeczy doczesnych. "Rozum" natomiast zajmuje się rzeczywistością niewidzialną, prawdami duchowymi, tym co wieczne. "Zrozumienie" funkcjonuje dzięki logice, demonstracji oraz dowodom; "Rozum" natomiast dzięki intuicji.
Przedstawiwszy dwa podstawowe założenia mówiące, że dobro jest jedyną rzeczywistością, oraz że człowiek jest w stanie poznać prawdę poprzez intuicję bądź "Rozum", Emerson kontynuuje swą przemowę by przedstawić to, co rozumie jako dwa podstawowe błędy historycznego chrześcijaństwa. Pierwszy "błąd" polega na tym, że historyczne chrześcijaństwo, jak mówi, "opiera się na szkodliwej przesadzie odnośnie osoby Jezusa". Emerson sprzeciwia się tutaj doktrynie boskości Chrystusa w sensie powszechnie rozumianym. Oto jak Emerson wyjaśnia Skąd się wziął ten "błąd":
Jezus Chrystus był prawdziwym prorokiem. Widział otwartym okiem tajemnicę duszy. Pociągnięty jej surową harmonią, oczarowany jej pięknem, zamieszkiwał w niej, jego jestestwo było w niej. Sam jeden w całej historii ocenił wielkość człowieka. Jeden człowiek był wierny temu, co jest w tobie i we mnie. Zrozumiał, że Bóg wciela się w człowieka i wciąż kontynuuje to na nowo, aby posiąść świat człowieka. W najwyższym uniesieniu powiedział: "Jestem jak Bóg. Przeze mnie działa i przemawia Bóg. Jeśli chcesz zobaczyć Boga, spójrz na mnie, albo na siebie, jeśli myślisz tak samo jak ja myślę". Jakże jednak jego nauka została zniekształcona w jego wieku, w tym wieku i w nadchodzących wiekach! Żadna doktryna Rozumu nie może być nauczana za pomocą Zrozumienia. Zrozumienie pochwyciło ten wielki hymn z ust poety i powiedziało w następnym wieku: "To jest Jahwe, który zstąpił z nieba. Zabiję cię, jeśli będziesz twierdził, że był on tylko człowiekiem".
Emerson utrzymuje, że kiedy Jezus mówił, że jest Bogiem, nie chodziło mu o to, żeby zrozumiano to w sensie wyłącznym bądź szczególnym. Według Emersona różnica między Jezusem a zwykłymi śmiertelnikami jest różnicą wielkości, a nie natury. Emerson twierdził, że nie odmawia Chrystusowi "boskości" tak samo jak nie odmawia jej wszystkim ludziom (co oczywiście oznacza, że nie uznawał boskości Chrystusa w sensie zwykle rozumianym). Pogląd Emersona prawdopodobnie był. bądź w końcu został zaakceptowany przez unitarian a także transcendentalistów. Na pomniku Williama Ellery Channing znajdującym się przy zbiegu ulic Arlington i Boylston w Bostonie, wyryty jest znamienny napis: "Tchnął w teologię ducha ludzkiego i na nowo ogłosił boskość człowieka".
Boskość człowieka! Channing i Emerson wynieśli człowieka oszałamiająco wysoko. Historycy literatury ogólnie pochwalali to wyniesienie. Van Wyck Brooks w The Flowering of New England mówi, na przykład, że "poprzez podniesienie ogólnej oceny natury ludzkiej, którą stara religia pogardzała", nowy pogląd "nadał potężny impuls twórczemu życiu". Należy jednak sprzeciwić się poglądom Brooksa przynajmniej w dwóch rzeczach.
Po pierwsze, stara religia "pogardzała" człowiekiem nie odrodzonym, a wywyższała człowieka odrodzonego. Nie pogardzała ludzką naturą przekształconą i oświeconą boskim, nadnaturalnym światłem. Z chrześcijańskiego punktu widzenia rozróżnienie między człowiekiem nieodrodzonym a odrodzonym, nie odkupionym a odkupionym jest z całą pewnością warte podkreślenia.
Po drugie, na pewno zrewidowany pogląd na naturę ludzką pobudził życie twórcze, ale pobudzenie to nie szło całkowicie w tym kierunku, bądź nie było takiego rodzaju, o jakim zdaje się mówić Brooks. Poważne dzieła beletrystyki — na przykład twórczość Hawthorne'a oraz Melville'a, nie były napisane zgodnie z tym poglądem, lecz wbrew niemu; przedstawiały nie tyle poparcie dla zrewidowanego poglądu o naturze ludzkiej, lecz jego "krytykę". Hawthorne w Ethan Brand oraz Melville w Moby Dicku wykazali, że uzurpowanie sobie przez człowieka roli Boga, przypisywanie sobie boskości jest rzeczą niebezpieczną i straszną. Istotą tej kwestii jest to, że Emerson odrzucił doktrynę o upadku człowieka, a skoro nowy pogląd miał pewną wartość, jego najważniejsza wartość w literaturze polegała na stymulowaniu reakcji w przeciwnym kierunku. Najważniejsze dzieła literackie tego okresu muszą być uważane jako prąd przeciwny "romantyzmowi" Emersona.
Nie można odmówić popularności teorii zakładającej boskość człowieka. Był to afirmujący i radosny pogląd. Ale na dłuższą metę skutek tego był wątpliwy. Tam, gdzie ten pogląd przeważał (a przeważał w znacznie szerszym stopniu niż mogłoby się nam wydawać), tam powodował dufność, zarozumiałość i arogancję. Jego wpływ prowadził w kierunku przeciwnym do pokory. W takim stopniu, w jaki pogląd ten stał się częścią naszego charakteru narodowego, staliśmy się mniej tolerancyjni zarówno wobec siebie samych jak i innych narodów.
Jeśli, wracając do Orędzia do Wydziału Teologicznego Emersona, pierwszym "błędem" historycznego chrześcijaństwa było niewłaściwe wywyższenie osoby Jezusa, to drugim było założenie, że "objawienie" zostało zamknięte, że Biblia jest pełnym i ostatecznym Słowem Boga. Emerson twierdzi, że "ludzie przychodzą i mówią o objawieniu jako o czymś, co zostało dane i zamknięte dawno temu, tak jakby Bóg był martwy". "Moim obowiązkiem jest powiedzieć wam — kontynuuje — że nigdy nie było większej potrzeby nowego objawienia niż teraz." Emerson przedstawia swe zastrzeżenia dalej, mówiąc: "Kazania w tym kraju charakteryzuje tradycja, pochodzą one z umysłu a nie z duszy". "Bóg jest — ogłasza — a nie był, mówi, a nie powiedział". Następnie Emerson wygłasza swą elokwentną, wyzywającą orację:
Pozwólcie, że was napomnę: przede wszystkim odrzućcie dobre wzory, nawet te, które są w wyobrażeniu ludzi świętością i odważcie się kochać Boga bez pośrednika bądź zasłony. Znajdziecie wystarczająco wielu przyjaciół, którzy będą przedstawiać wam jako przykład braci Wesleyów, Oberlina, świętych i proroków. Dzięki Bogu za tych wszystkich dobrych ludzi, ale powiedzcie sobie: "Ja także jestem człowiekiem". [...] Będąc samemu bardem Ducha Świętego, porzuć dostosowywanie się do innych wzorców i daj poznać ludziom bezpośrednio Boga [...] Wyczekuję godziny, w której najwyższe Piękno, które opanowało dusze tych ludzi ze Wschodu, a głównie Hebrajczyków, i przez ich usta wypowiadało nieśmiertelne oracje, przemówi także na Zachodzie. Pisma greckie i hebrajskie zawierają nieśmiertelne sentencje — były i są one chlebem życia dla milionów. Jednak nie mają one w sobie epickiej spójności; są fragmentaryczne, nie są pokazane w swym porządku względem intelektu. Oczekuję nowego Nauczyciela, który tak daleko podąży za tymi jaśniejącymi prawami, że zobaczy jak zataczają pełny okrąg; ujrzy ich pełny wdzięk, zobaczy świat jako zwierciadło duszy, ujrzy tożsamość prawa grawitacji z czystością serca, oraz wykaże, że Obowiązek jest jedno z Nauką, Pięknem i z Radością.
Jeśli unitarianie byli skłonni rozwijać dalej, przynajmniej częściowo, doktrynę boskości człowieka, to jednak ostatni punkt Emersona rozdrażnił ich. Nie chcieli przyjąć doktryny nieograniczonego objawienia. Wybuchł wielki protest przeciwko Orędziu do studentów Wydziału Teologicznego i jest rzeczą interesującą, że protest ten był bardziej zdecydowany ze strony unitarian niż ze strony ortodoksów. Zwolennicy Edwardsa mogli powiedzieć: "Nie dziwią nas, nie dziwią nas zupełnie herezje pana Emersona. Oto do czego w końcu prowadzi wasz unitarianizm". Unitarianie byli tym bardziej rozdrażnieni docinkami ze strony ortodoksów, ponieważ czuli, że Emerson zdradził ich sprawę i wydał ich przeciwnikowi. Przez następne czterdzieści lat nie zapraszano Emersona do opanowanego przez unitarian Uniwersytetu im. J. Harvarda!
Posunął się dość daleko. "Dzięki Bogu za tych dobrych ludzi!" Kim byli ci dobrzy ludzie? Bracia Wesleyowie, Izajasz, św. Paweł, Jezus — wszyscy oni to dobrzy ludzie! A chociaż byli dobrzy, nie należy ich uważać za tych, którzy posiedli wewnętrzną wyższość, bądź jakikolwiek szczególny autorytet nad tobą lub nade mną. Ponieważ "Ja również jestem człowiekiem, ja również jestem zrodzonym na nowo bardem Ducha Świętego; ja mogę stworzyć sobie swą własną Biblię, napisać swe własne Pismo święte". Prędzej czy później z Zachodu wyjdzie nowa Biblia, która będzie lepsza niż ta, którą mamy obecnie, gdyż ta jest pełna niedoskonałości. Nowa Biblia usunie sprzeczności, pogodzi przeciwieństwa. Pokaże jedność i tożsamość wszystkich rzeczy. Pokaże jedność Obowiązku z Nauką, Grawitacji z Czystością Serca.
Emerson wyniósł człowieka do rangi bóstwa eliminując przy tym konflikt i nadając temu wszystkiemu łagodną aurę. Nauka jaką znamy ma niewiele wspólnego z Obowiązkiem, a identyczność grawitacji z czystością serca nie jest za bardzo widoczna. Monizm Emersona wymazuje wszelkie różnice i wyróżniające się cechy. Nie ma w nim nic, co by przypominało świat i życie, jakie znamy. Człowiek jest oddzielony od ciała. Zwiastowane jest milenium czystej abstrakcji. Anulowany jest stan, w jakim znajduje się człowiek.
W 1936 r. Alan Tate napisał w Reactionary Esseys: "Bardziej niż ktokolwiek inny Emerson zdyskredytował purytański dramat duszy". Tate pisał dalej:
Okres jaki nastąpił po roku 1865 wygasł w dystyngowanym zeświecczeniu z lekko dydaktycznym porządkiem uczuć, których ornamentami byli Lowell, Longfellow oraz Holmes. "Po tym, jak Emerson wykonał swe dzieło — pisze Robert Penn Warren — rozpraszano wszelkie możliwości tragedii [człowieka] w Nowej Anglii". Jedynie Hawthorne w swej epoce zachował czystą w prymitywnym znaczeniu, prymitywną wizję; doprowadził tragedię purytańską do jej apogeum. Człowiek mierzony miarą wielkiej idei stojącej poza nim, jest znaleziony lekkim. Ale dla Emersona człowiek ... sam będąc Nadduszą, ma wrodzoną doskonałość. Nie ma wewnętrznego zmagania [...] ponieważ nie istnieje możliwość błędu. Nie ma dramatu w ludzkim charakterze, ponieważ nie ma tragicznego w skutkach upadku.
Oczywiście, łatwo jest potraktować Emersona niesprawiedliwie. Jeśli jego idea "Ufaj sobie" była interpretowana przez Amerykanów jako każdy sobie, to interpretacja taka była perwersją, której Emerson nie przewidział i której by nie popierał, przynajmniej w ekonomicznym, pozbawionym skrupułów sensie, w jakim kojarzymy ją z bogaczami dochodzącymi do swej pozycji poprzez wyzysk innych. Jeśli zaprzeczał wyjątkowemu autorytetowi Pisma świętego chrześcijan i lubił powiększać jego zawartość poprzez dodanie równie nie autorytatywnych ustępów ze źródeł niechrześcijańskich (szczególnie świętych ksiąg hinduizmu), to:
Te okoliczności łagodzące są prawdziwe, niemniej jednak pozostaje faktem, że Emerson jest arcyheretykiem amerykańskiej literatury. W żadnym wypadku nie można go uznać za chrześcijanina. Jego doktryna była radykalnie antychrześcijańska, i w większym stopniu niż jakakolwiek inna doktryna przyczyniła się do podminowania ortodoksyjnego chrześcijaństwa w Ameryce. Chcę teraz pokrótce rozważyć jeszcze jeden esej Emersona, mianowicie "Poleganie na sobie samym". W tym eseju autor wzywa do, między innymi, większego polegania na sobie samym w sprawach religijnych. Twierdzi, że wyznania wiary są chorobą intelektu, a modlitwy chorobą woli. Na temat modlitwy ma do powiedzenia następującą, ciekawą rzecz:
Modlitwa będącą prośbą o poszczególną rzecz, jakąkolwiek poza wszelkim dobrem, jest zła. Modlitwa jest kontemplacją faktów życia z najwyższego punktu widzenia. To jest monolog wpatrującej się i rozradowanej duszy. To jest Duch Boży ogłaszający, że Jego dzieła są dobre. Ale modlitwa jako środek osiągnięcia prywatnego celu jest podłością i kradzieżą. Zakłada dualizm a nie jedność w naturze i świadomości. Jeśli tylko człowiek jest jedno z Bogiem, nie będzie żebrał.
Przedstawiony wyżej pogląd odnośnie modlitwy jest daleki od chrześcijańskiego. Słowo "monolog" zdradza całą rzecz. Dla Emersona modlitwa nie jest rozmową człowieka z Bogiem; jest to rozmowa człowieka z samym sobą. Człowiek nie tylko rozmawia z samym sobą, gratuluje sobie samemu z powodu siebie, oraz ogólnego stanu rzeczy. Podczas gdy uwielbienie i adoracja są właściwą i ważną częścią modlitwy chrześcijanina, to adoracja i uwielbienie nie są kierowane do tego, który się modli, ale do Boga i Jego dzieł. Modlitwa chrześcijanina uznaje wielką przepaść oddzielającą człowieka od Boga; jest ona w rzeczywistości oparta o dualizm, któremu Emerson zaprzecza. Modlitwa chrześcijanina często jest żebraniem, jest prośbą; "błagam" jest najczęściej powtarzającym się słowem we wszystkich modlitwach Kościoła Chrześcijańskiego. Modlitwa chrześcijańska może, i często jest prośbą o poszczególną rzecz, znanym przykładem jest: "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj". A co najważniejsze, modlitwa chrześcijańska ma za podstawę skruchę z powodu grzechu, czego klasycznym przykładem jest celnik, który bił się w pierś, płacząc: "Boże bądź miłościw mnie grzesznemu" i poszedł do domu usprawiedliwiony.
Nie da się przejaskrawić różnicy między modlitwą chrześcijanina a Emersona. Jeden mówi: "Jestem grzesznikiem" drugi zaś: "Jestem bogiem". Jeden mówi: "Boże zmiłuj się, przebacz mi me grzechy", drugi zaś mówi: "Moje boskie cechy są rzeczywiście powodem ku temu, bym pogratulował sobie". Uważam, że nie ma wątpliwości co do tego, że pogląd Emersona, niezależnie od naszych wyznań religijnych, stał się dawno temu nierozróżnialną i prawie że nieświadomą częścią "amerykańskiego umysłu". Wszedł on tylnymi drzwiami. I tak jak Emersona "Ufaj sobie samemu" zmieniło się w "każdy sobie" (oddając sprawiedliwość uwadze Tate zawartej w książce uprzednio cytowanej, że Emerson stał się nieświadomie "prorokiem pirackiego industrializmu", gdyż faktycznie jedno ze stwierdzeń Emersona: "Jeśli zbudujesz lepszą pułapkę na myszy, świat będzie wydeptywał ścieżkę do twych drzwi" stało się złotą maksymą naszej konkurencyjnej gospodarki), tak jego "Jestem wewnętrznie dobry" przeszło serię szkodliwych przemian: "Jestem tak samo dobry jak ty", "Jestem lepszy od ciebie", "Ameryka jest dobra", "Ameryka jest lepsza niż jakikolwiek inny naród — potwierdza to nasz dobrobyt".
Historycy podkreślali fakt, że w XIX wieku demokratyczna podstawa naszego społeczeństwa znacznie się rozszerzyła kiedy Emerson i podobni mu liderzy myśli wpajali doktrynę boskości człowieka. Całkiem możliwe, że ufność doktrynie boskości człowieka była siłą napędową rozszerzenia prawa do głosowania, emancypacji niewolników, rozszerzenia przywilejów społecznych i ekonomicznych, które charakteryzowały Amerykę w XIX wieku. Ale z tego nie wynika, że sukces demokracji zależał, bądź zależy od tego rodzaju romantyzmu, bądź to, że ortodoksyjna chrześcijańska doktryna jest z natury niedemokratyczna. Nie wynika z tego też to, że niechrześcijańskie doktryny Emersona są teraz tak samo pożyteczne, jak, zdawałoby się, dawniej.
Podstawy naszej ideologii demokracji muszą być ponownie przeegzaminowane. Dla wielu studentów nie jest już zadowalającym interpretowanie tej ideologii według transcendentalizmu Emersona. Wydaje się, że niektórzy ideolodzy niechętnie przyjmują kogoś do obozu demokratycznego kogoś, kto nie ma przynajmniej posmaku Emersona. Lecz jak dopasują do swego schematu fakt, że na przykład Hawthorne, który był chrześcijaninem i wierzył w Grzech Pierworodny, głosował na Johna Quincy Adamsa, kandydata ludu, podczas gdy Emerson głosował na Andrew Jacksona, kandydata arystokracji i uprzywilejowanych? Fakty takie jak te — a rzeczą interesującą byłoby zobaczyć jak wiele takich faktów można zgromadzić we współczesnej historii polityki — powinny powstrzymać zapędy doktrynera.
Jeśli dokładniej przeanalizujemy tę kwestię, możemy dojść do wniosku, że ortodoksyjne chrześcijaństwo oferuje najlepsze ze wszystkich oraz najpożyteczniejsze w naszych czasach uzasadnienie dla demokracji. Mam tu na myśli stwierdzenie świętego Pawła: "Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej." Wszyscy zgrzeszyli. Jest to najbardziej demokratyczne założenie! Ma nad innymi tę przewagę, że jest prawdziwe; niewątpliwie jest to najprawdziwsze ze wszystkich demokratycznych założeń. Ma jeszcze dalszą przewagę, gdyż rodzi postawę, ton i charakter zalecający ideę demokracji obcemu i pełnemu podejrzeń światu skuteczniej niż w przeszłości. Z dwóch preambuł: "Wyznajmy w pokorze swe grzechy Bogu Wszechmogącemu", oraz "Pogratulujmy sobie naszej wrodzonej dobroci", pierwsza z nich wydaje się być bardziej sprzyjającą społeczeństwu tolerancyjnemu, oraz praktycznemu porządkowi świata. Jeśli demokracja ma odnieść sukces w nadchodzących latach, to uważam, że bez względu na to jaka cząstka sukcesu była w przeszłości naszym udziałem, musimy znaleźć bardziej realistyczne i zgodne z prawdą wyjaśnienie niż "boskość człowieka".
Randall Stewart, Emerson,
Asset or liability?
Tennessee Studies in Literature, Vol. II s. 33-40, The University of Tennessee Press, Knoxville, 1957.
© Literatura Chrześcijańska
UWAGA - informacja o prawach autorskich.
Powyższy artykuł został opublikowany przez wydawnictwo Uniwersytetu Tennessee w USA w 1957 r. W odpowiedzi na zapytanie o zezwolenie na opublikowanie polskiego przekładu poinformowano nas, że Uniwersytet już dawno oddał prawa autorskie do tego dzieła i w tym celu należy skontaktować się ze spadkobiercami zmarłego prof. Randalla Stewarta. Ze względu na charakter naszej witryny oraz praktyczną niemożliwość znalezienia przez nas spadkobierców praw autorskich do tego utworu, zdecydowaliśmy się na jego publikację wyłącznie dla celów niekomercyjnych i naukowych, zastrzegając prawo do tłumaczenia, bez uszczerbku dla praw autorskich do oryginału.