II. Prześladowania aż do zamknięcia kościołów (1610-1654).

Rudolf II.

Już zmieniły się czasy. Już na tronach królewskich myślano inaczej, niż za czasów Maksymiliana II. Jego następca w Austrii, w Czechach i na Węgrzech był cesarz Rudolf II. (1576-1612), otoczony jezuitami. Już z początku panowania polecił wyniszczyć ewangelickie życie religijne i kościelne w Wiedniu. Później komisję ustanowił, która w przeciągu trzech miesięcy miała wydalić z kraju wszystkich, którzy w miastach i miasteczkach nie chcieli odstąpić od luterstwa. Wiele ich przeszło do katolicyzmu, zabrano ewangelikom w przeciągu dwudziestu lat około 170 kościołów. W Czechach Rudolf II. ponowił dawne rozkazy, nakazujące prześladowanie niekatolików, którzy stanowili trzy czwarte całej ludności. Na Opawę, która opierała się rozporządzeniom cesarskim, zdążającym do wyniszczenia kwitnącej tam ewangelii, rzucono klątwę państwową (1603). Z pomocą wojska zabrano ewangelikom wszystkie kościoły, kaznodziejów wygnano, do kościołów i do szkoły wprowadzono gwałtem katolicyzm, a Ind gnano do nabożeństw rzymskich. (1607).

Namiestnictwo w średniej Austrii sprawował brat Rudolfa, arcyksiążę, późniejszy król i cesarz Maciej. Ten chciał znieść wszystkie prawa i przywileje, jakie ewangelikom za Maksymiliana przypadły w udziale. Pisał, że prawa takie sprzeciwiają się prawdziwej wierze; że cześć dla zwierzchności i miłość poddanych cierpi przez zezwalanie na wiele religii; że następcy wielkich panów nie są zobowiązani do przestrzegania przywilejów, które przynoszą szkodę ogólnemu dobru, wolności kościoła i jeszcze w innych kierunkach.

Słowem, na dworze królewskim, pod wpływem doradców jezuitów, zakorzeniło się przekonanie, że państwo tylko wtedy może stać i kwitnąć, jeżeli wszyscy obywatele będą jednej religii. Dopiero przeszło półtora wieku później miały się zmienić zdania i tolerancja miała zasiąść na tronach; wówczas jednak, w imieniu tamtego hasła, tępiono wszystko, co nie było katolickie a przeto uchodziło państwu za wrogie.

Biskupi.

Naturalnie, jeżeli od tronów królewskich wiał taki zimny wiew, to i inni pankowie musieli się srożyć. Biskupi wrocławscy już teraz na zawsze pożegnali się z duchem reformacji, który z początku tak mocno pukał do nich, i któremu nawet pokryjomu drzwi otwierali. W 1608 roku objął rządy kościelne nad Śląskiem mąż, o którym z góry powiedzieć było można, że z pewnością w niczym nie będzie bronił ewangelików przeciwko domowi Habsburskiemu, bo on sam z domu tego pochodził; był to biskup arcyksiążę Karol. Kary więzienne, wypędzanie z kraju, to sposób, którym i on przekonywać chciał o jedynej zbawienności kościoła rzymskiego. Pod karą "ciała i życia" domagał się od ewangelików oświadczenia, "czy chcą być ludźmi krzywoprzysiężnymi, bez czci i bez wiary, albo czy chcą się wyrzec nowości religijnych".

Zewsząd osaczano ewangelików, groźne ręce nad nimi zawisły; któż bronić ich będzie?

Z pomocą Bożą, jak długo zdołali, sami odpierali zniszczenie. Zwłaszcza stany ewangelickie, wielcy właściciele, szlachta, która pierwsza przyjęła ewangelię, ta, jak długo jej stało, broniła skarbu duchownego.

Listy cesarskie.

W Austrii stany ziemskie na arcyksięciu Macieju, będącym już właścicielem Austrii, Węgier i Moraw, które mu król, brat Rudolf odstąpił, wymusiły rezolucję kapitulacyjną (19 marca 1609) czyli ugodę, w której nie tylko panom ewangelickim, ale także miastom i miasteczkom zezwolono na powołanie kaznodziejów ewangelickich i na zakładanie cmentarzy. Również w Czechach stany ewangelickie uzyskały dla kościoła swego od króla Rudolfa II. lepsze warunki bytu. Mianowicie, gdy powaśnieni bracia Rudolf i Maciej prowadzili ze sobą walkę, gdy Maciej przyznał już stanom swoich krajów wolność wyznania, a czeska szlachta ewangelicka złożyła przysięgę, że będzie wiernie broniła swej wiary i już się zbroiła, wówczas Rudolf, niedołężny władca, za wysoką sumę pieniężną wydał list majestatu (9 lipca 1609 r.), ważny akt, tworzący zasadniczą, niezmienną ustawę królestwa. Ewangelikom przyznano zupełną wolność wyznania.

W owej chwili ważnej, niebezpiecznej dla króla Rudolfa, spychanego z tronu przez brata Macieja, stany śląskie połączyły się unią ze stanami czeskimi, i z ich pomocą wyjednały podobny list majestatu także dla Śląska (20. sierpnia 1609 r.). Znaczne prawa przyznano ewangelikom w tym liście. Kościoły, które już posiadali, miały pozostać nadal ich własnością; a oprócz tego księciom i stanom pozwolono budować nowe kościoły i szkoły, w miastach, w miasteczkach i po wsiach; "w ogóle od dnia dzisiejszego pomiędzy książętami, panami i stanami, w miastach, miasteczkach i wśród ludu wiejskiego nikt przez zwierzchności ani przez osoby stanu duchownego albo świeckiego niema być ani przemocą ani w inny sposób dla religii uciskany, albo od niej odwodzony." Listem cesarskim został kościół ewangelicki z katolickim zrównany. I jednej i drugiej stronie przyznano wolność wznoszenia kościołów i szkół i wolność odprawiania nabożeństw. Oba wyznania miały "odtąd jako członki jednego ciała, nawzajem się miłować, wspierać, a we wszystkich potrzebach cesarza i ojczyzny stanąć w ich obronie jakby jeden mąż, wiernie jako przyjaciele."

Piękne, piękne te przyrzeczenia, te ugody, te rozporządzenia! Z radością i śląskie stany złożyły za nie prawdziwie królewski dar 100.000 talarów dla króla. Ale czy te prawa przyznane utrzymają się? Czy na tronach królewskich rzeczywiście przychylnie sądzić będą o ewangelikach? Chciało się tak spodziewać. Opawskim ewangelikom dano zaraz jeden kościółek i dano wolność wyznania. Chciało się wierzyć w dobrą wolę monarchów. A jednakowoż tu i tam można się było wcześnie przekonać, że ich słowo przecież nie jest zbyt mocne i pewne. Listami cesarskimi przyznano prawa ewangelikom, ale przyznano je pod przymusem, wśród walk brata z bratem. Niech no te walki ustaną, a sposobność się nadarzy, to i owe listy znikną.

Biskup wrocławski, arcyksiążę Karol, natychmiast protestował przeciwko listowi cesarskiemu, i twierdził, że jego nie obowiązuje; pragnął bowiem dalej utrzymać władzę nad całym krajem, aby z czasem przywrócić mógł wszystkich mieszkańców do owczarni rzymskiej.

Cesarz Maciej

Arcyksiążę Maciej, który wyparł Rudolfa II. z Pragi i sam stanął na jego miejscu jako król Czech i Węgier i jako cesarz niemiecki (1612-1619), potwierdził wprawdzie list majestatu dla Czech, potwierdził także unię śląsko-czeską, a tym samym także list cesarski śląski, ale pewnie z dużą niechęcią tylko, boć przecież on sam w krajach habsburskich średnio-austriackich zerwał już wspomnianą rezolucję kapitulacyjną, którą przyznał był stanom austriackim, tłumacząc się, że dał ją swego czasu tylko dlatego, że musiał dla katolików coś uczynić. Ten sam Maciej, będąc we Wrocławiu, żeby odebrać hołdy poddańcze stanów śląskich, nic przecież nie uczynił, żeby skrócić samowładzę groźnego dla ewangelików biskupa wrocławskiego. Ten sam Maciej otoczył się mężami z obozu katolickiego, wywyższał i obdarowywał ich. Karol z Liechtensteinu, który dawniej był ewangelikiem, dostał Opawę, gdzie wprawdzie przyznał ewangelikom wolność wyznania, ale tylko dlatego, aby uzyskać miejsce pomiędzy stanami śląskimi. Hrabia Karol Hannibal von Dolina w Sycowie i w Górzycach, tuż nad dzisiejszą granica pruską, przyszły gnębiciel ewangelików, dostąpił wielkich łask na dworze królewskim.

Duch katolicki wiał, przemożny prąd rzymski rozpierał się od Wiednia po Pragę, od Pragi po Wrocław. A Cieszyn mały i słaby cóż robił?

Adam Wacław

W Cieszynie książę Adam Wacław przystąpił do kościoła katolickiego (1610 r.), ten sam Adam Wacław, który dwanaście lat temu zaprzysiągł się, że nie ścierpi innego wyznania w swoim księstwie oprócz augsbursko-ewangelickiego!!!

W gruncie rzeczy pewnie łaski królewskie zwabiły go, tak samo jak Liechtensteina, do kościoła rzymskiego. Na dworze cieszyńskim panowały już od dawna niedostatki. Żyło się nieraz ponad miarę i stan. Bywało, że urządzano w zamku frysztackim drogie rycerskie turnieje, na które pieniędzy gotowych nie było. Gdy bracia królewscy, Rudolf i Maciej, wojnę prowadzili, nadarzała się sposobność do polepszenia położenia. Zdaje się, jakoby król Rudolf przyrzekł Adamowi Wacławowi ofiarować Opawę. Za to książę cieszyński wyruszył z oddziałem wojska nad granice Moraw, należących Maciejowi; i za Opawę, której i tak nie dostał, pono przyrzekł też przejść do kościoła katolickiego i przeszedł.

Uczyniwszy ten krok, zaczął ewangelików obdarzać tę samą niełaską, którą przedtem okazywał katolikom. Kaznodzieję Tymoteusza Łowczany'ego, którego sam swego czasu powołał, teraz wypędził z Cieszyna (23. lutego 1611), oddając urząd proboszcza Maciejowi Ruckiemu. Kościół parafialny ewangelikom zabrał a obsadził go dominikanami; zabrał im także inne kościoły w mieście i poza miastem. - Rada i obywatele cieszyńscy bronili się i powoływali na przywileje wydane dla Cieszyna własnoręcznie przez księcia (1598). Ale książę dał taką odpowiedź, że zażądał od obywateli zwrotu owego listu, postrzygł go w kawałki małe i tak odesłał. Gdy mimo niełaski książęcej obywatele przecież w wierze wytrwali, wtedy przyznano im przecież kościółek cmentarny św. Trójcy i pozwolono wychodzić na nabożeństwa do wsi sąsiednich. Na wsi bowiem nie odbierał ewangelikom kościołów ani nie zakazywał odprawiania nabożeństw. Na wsi rozporządzali kościołami właściciele ziemscy, szlachta czyli stany. Książę tylko w miastach sobie poddanych mógł prześladować ewangelików. Podobnie jak w Cieszynie, tak też i w Skoczowie i Strumieniu pozbawił ich kościołów.

W ten sposób zasługiwał sobie na względy u króla i cesarza Rudolf a II., a później u Macieja, który w łaski go przyjął, mimo że Adam Wacław kiedyś wrogiem mu był. Opawy wprawdzie nie dostał, widocznie Liechtenstein lepiej zasłużył sobie na nią, ale pod koniec życia mianowany został zarządcą namiestnictwa śląskiego we Wrocławiu.

Rządy opiekuńcze za Fryderyka Wilhelma

Adam Wacław zmarł i zostawił syna małoletniego, Fryderyka Wilhelma (1617-1625), wychowanego u jezuitów w Monachium. Rządy opiekuńcze sprawowali arcyksiążę Karol, biskup wrocławski, Karol z Liechtensteinu, książę opawski i starosta krajowy opolski Jerzy v. Oppersdorf; dobrana trójka; pierwszych dwóch znamy, trzeci im podobny w gorliwości dla kościoła katolickiego.

Za ich rządów miasta Cieszyn. Skoczów i Strumień pośpieszyły się, by uzyskać na nowo zabrane im kościoły. Pierwsze ich prośby spełzły na niczym. Stany śląskie nie zrobiły nic, rządy opiekuńcze oświadczały, że kościoła parafialnego oddać nie mogą, ponieważ to od cesarza zawisło, a cesarz znów załatwienie spraw polecał niechętnej radzie opiekuńczej. Gdy tak miasta chodziły od Annasza do Kajfasza, w końcu książęta i stany śląskie na wspólnym sejmie orzekły, (5. lutego 1619), że rada i obywatele cieszyńscy mają zabrać kościół parafialny, który i tak pusto stoi, bo katolicy do niego nie przychodzą i mają powołać proboszcza i kolegów ewangelickich i odprawiać otwarcie swoje nabożeństwa; tylko niech przestrzegają posłuszeństwa dla rządu opiekuńczego, jako przełożonej zwierzchności i w kazaniach niech zachowują skromność i umiarkowanie.

Na podstawie tego dekretu panów śląskich, już w tydzień po jego ogłoszeniu (13 lutego), obywatele cieszyńscy zgromadzili się na ratuszu i stąd pod przewodnictwem burmistrza ruszyli do kościoła; tu zaśpiewali pieśń: "Cię Boże chwalimy", a jeden z kaznodziejów ze wsi wygłosił krótką mowę dziękczynną. Biskup wysłał skargę do cesarza; donosił, że cieszyniacy samowolnie kościół zabrali, że drzwi i okna wyłamali, kościelnego zranili i gwałt popełnili na władzy najwyższej. Sam cesarz niełaskawie wyraził się o tym zajściu. Starosta krajowy z rozkazu biskupa zażądał opróżnienia kościoła, ale daremnie; bo cieszyniacy czuli nad sobą opiekę książąt i stanów śląskich.

Za zezwoleniem sejmu śląskiego (21 czerwca 1619) także miasta Skoczów i Strumień, jako też miejscowości Puńców i Dzięgielów, na podstawie listu majestatu, odebrały na powrót kościoły i szkoły. Również Goleszów, Grodziec i niejedna inna wieś kameralna wówczas na nowo posiadła swój kościół. Bielsk, którego właścicielem był ewangelik, Jan von Sunnegh, i tak samo wsi należące do ewangelickiej szlachty, w tych czasach na prześladowania narażone nie były.

Na czele licznych zborów śląskich w 1620 roku stał konsystorz cieszyński i przywołany z powrotem Tymoteusz Łowczany, pastor cieszyński i dziekan. W Boguminie był pastorem Jerzy Floderus z Frysztatu, w Puńcowie Daniel Kuntsky z Bielska.

Okres pierwszych prześladowań ewangelików Księstwa Cieszyńskiego, razem z czeskimi i austriackimi ewangelikami, skończył się dość korzystnie. Bo też te prześladowania były tylko próby pierwsze. A że władza królewska jeszcze nie rozporządzała dostateczną siłą, przeto aczkolwiek niechętnie, ustępstwa poczynić musiała. Wymuszone listy majestatowe strzegły ewangelików. Gorzej było, gdy te listy spłonęły w ogniu bitwy białogórskiej.

Początek wojny 30-letniej.

Rozpoczęła się wojna nieszczęsna, która w przeciągu lat kilkadziesiąt miała zniszczyć kraje, miasta i wsi i kościół ewangelicki w państwie austriackim, a więc i na Śląsku.

W Czechach powstało pytanie, czy na podstawie listu cesarskiego ewangelikom wolno stawiać kościoły także w dobrach kościelnych, tak jak w całym kraju. Arcybiskup praski odmówił tego prawa, a z dóbr swoich wydalił księży ewangelickich, poddanych zaś zmuszał do udziału w katolickich nabożeństwach. Różne dokuczania, pomiędzy innymi zburzenie względnie zamknięcie nowych kościołów w Brunowie i w Klostergrab, na dobrach kościelnych, zmusiło ewangelików do obrony.

Ferdynand II Fryderyk V.

Na tronie czeskim zasiadał Ferdynand II. brat stryjeczny Rudolfa II. i Macieja. Stany czeskie domagały się od niego zupełnej wolności wyznania. Gdy tejże nie było można uzyskać, kilku rycerzy wyrzuciło namiestników królewskich, Slawatę. i Martinica, z kancelarii królewskiej w Pradze przez okno (23. maja 1617). A gdy król Ferdynand po śmierci Macieja został obrany także cesarzem niemieckim (1619-1637), Czesi, połączywszy się z Morawami, Śląskiem i Austrią Górną i Dolną, obrali sobie królem reformowanego elektora palatyńskiego Fryderyka V.

Bitwa na Białej Górze.

Lecz nie długo trwał ich opór przeciwko królowi Ferdynandowi II., przez jedną zimę tylko Fryderyk V. nosił koronę czeską, cierniową. Bitwa na Białej Górze (8. listopada 1620) zwiała mu ją z głowy. Ewangelicy pobici, wszystko stracone.

Czechy ukarane.

Nastąpiła kara, sroga, niemiłosierna. ukarane. Cesarz i król Ferdynand II. już był panem swego kraju i mścić się chciał. Książę Karol z Liechtensteinu, obdarowany dziewięć lat temu Opawa, jako namiestnik wjechał do Pragi, śpiesząc oddać usługi domowi habsburskiemu. Przywołano Jezuitów do pracy niszczycielskiej. Wydano i spełniono wyrok śmierci na 27 magnatach ewangelickich. Połowa dóbr szlacheckich ewangelickich przeszła w ręce cesarskie. Kaznodziejom ewangelickim kazano opuścić kraj w przeciągu ośmiu dni. Komisja reformacyjna katolicka przeprowadziła po wsiach dzieło zniszczenia. Ewangelickie napisy i kielichy z domów i kościołów usunięto, ołtarze biczowano i święcono na nowo, książki palono. Wielu wolało opuścić ojczyznę. Z biegiem czasu co najmniej 30.000 rodzin poszło z kraju, wśród nich 185 rodzin szlacheckich. Kościół ewangelicki w Czechach uległ! zniszczeniu. Tak chciał król i tak się stało. Tak było też w Austrii Dolnej i Górnej.

I drży nam serce o Śląsk, pytamy się, co z nim się stało?

Przebaczenie dla Śląska w Akordzie Drezdeńskim

Toć to i Śląsk połączył się z Czechami, tym samym orzekł,. że Ferdynand II. utracił prawo do korony czeskiej, w Wrocławiu zaś złożył hołd Fryderykowi palatyńskiemu,. a w bitwie na Białej Górze brało udział kilkaset rycerzy śląskich. Istniała obawa, że na Śląsk z woli królewskiej spadnie ten sam los, co i na Czechy. Lecz, Jan Jerzy, książę i elektor saski, uzyskał dla Śląska, lepszą dolę. Za jego pośrednictwem, wAkordzie Drezdeńskim (28. lutego 1621), król Ferdynand II. ogłosił przebaczenie dla tych książąt śląskich, którzy się jemu poddają i uznają jego władzę;. i jeszcze później potwierdził, że będzie strzegł wolności książąt, miast i osób prywatnych, którzy wierność zachowają, i że w niczym nie naruszy umowy drezdeńskiej.

Prawie że wszyscy się poddali, tylko margrabia karniowski, Jan Jerzy, z domu Hohenzollernów, na czele wojska stawiał królowi opór. Przez jakiś czas trzymał się w Nisy, Karniowie, Opawie i Cieszynie. Cieszyn zajął w pierwszym rozpędzie, księży katolickich wypędził, kościół parafialny oddał ewangelikom, którzy go poprzednio byli utracili. Jednakowoż ten opór margrabi skończył się klęską. Przez oCieszyn i Jabłonków musiał umknąć na Węgry, gdzie go też wkrótce zaskoczyła śmierć. Jego księstwo, karniowskie, otrzymał Karol opawski z Liechtensteinu, który właśnie co dopiero oddał tak zacną usługę domowi królewskiemu, wytępiając ewangelię w Czechach.

Poza pojedynczymi prześladowaniami, prowadzonymi na mniejszą stopę przez pojedynczych książąt katolickich, Śląsk wskutek akordu drezdeńskiego tymczasem uszedł gniewu Ferdynanda II., który gdzie indziej był się jakoby zaprzysiągł, że wykorzeni kościół ewangelicki.

Fryderyk Wilhelm.

W Cieszynie wprawdzie ewangelicy utracili znów kościół parafialny, uzyskany na krótki czas przez margrabię karniowskiego; utracili też szkołę i parafię zakupioną. Książę Fryderyk Wilhelm, objąwszy rządy, powołał proboszcza katolickiego ze Skoczowa Wojciecha Gagalkowskiego, pochodzącego z Żywca, na urząd dziekana, kiedyś piastowany przez Tymoteusza Łowczany'ego. Kadzie cieszyńskiej rozkazał, żeby nikomu nie pozwoliła na śluby, chrzty przed proboszczami innymi, tylko przed powołanym przez niego dziekanem. O prześladowaniach na wsi nie słyszymy jednak nic.

Elżbieta Lukrecja.

Gdy Fryderyk Wilhelm, ostatni męski Lukrecja. potomek Piastów cieszyńskich, zmarł (19 sierpnia 1625r.), rządy objęła po nim .siostra jego Elżbieta Lukrecja (1625 - 1053), która za męża miała Gundakera, brata znanego nam już do syta Karola Liechtensteina. Rząd wprawdzie nie chciał uznać jej praw do księstwa;, tak, jako gdzie indziej robił, tak też i Księstwo Cieszyńskie chciał już zabrać na rzecz skarbu. Gdyby tak był zrobił, kto wie, czy Cieszyn nie byłby się stał własnością jakiego Karola Liechtensteina, który ewangelię w Cieszyńskim byłby zatopił w krwi jej wyznawców. Spór rozstrzygnięto w ten sposób, że Księstwo Cieszyńskie uznano za lenno korony czeskiej, jednak aż do śmierci właścicielką jego pozostała Elżbieta Lukrecja. Ona to jeszcze miała bronić ziemi cieszyńskiej i jej ewangelii przed szponami złośliwych. Zaraz po objęciu rządów, przynajmniej wiejskim stanom ewangelickim przyznała prawa kolatorskie, to znaczy prawa zarządzania zborami i probostwami (27. września 1625). Nawet miasto Frysztat powołało sobie księdza Stanisława Menczełina ze Świdnicy za nauczyciela i kaznodzieję "morawskiego", któryby obok proboszcza niemieckiego głosił słowo w języku morawskim. Zapisali mu salarium i deputat, tak jak poprzednim księżom morawskim i dodali: "A jestliżieby budaucznie yaka zmienitedlnost w to wkraczyti chtiela, tehda jedna strana druhey stwrt leta przed wyjitim roku, wypowied czyniti ma". Wypowiedzi takiej ze strony rady frysztackiej nie było trzeba, bo dał ją wkrótce Menczelinowi i wielu innym kto inny.

Wojska Mansfeldowe na Śląsku.

Po bitwie na Białej Górze i pokonaniu czeskich powstańców wojna przeniosła

się w głąb kraju niemieckiego i na Śląsk. Tu rozegrała się jej druga część. Hrabia Mansfeld, broniący sprawy ewangelickiej, pobity przez wojska cesarskie pod wodzą Wallensteina, wkroczył na Śląsk, pomaszerował aż po Opawę i Cieszyn (w lecie 1626) i oszańcował się nad Jabłonkowem, szukając połączenia z ewangelickim wojskiem Bethlena z Siedmiogrodu. Ewangelicy cieszyńscy przez niego dostali znów kościół parafialny, ale mieszkańcy kraju cierpieli wiele przez kontrybucje, płacone dla wojska. Gdy książę Bethlen zawarł z cesarzem pokój, Mansfeld, nie mając oparcia na nikim, śpieszył na południe, gdzie zmarł w drodze do Wenecji. Drugi obrońca sprawy ewangelickiej, książę Ernest z Weimaru, który jakiś czas trzymał się w Karniowie i Cieszynie, w końcu również uległ przewadze Wallensteina, który odtąd stał się panem Śląska, wydanego przez całą zimę na łup i grabież i plądrowanie rozpasanego wojska.

Śląsk ukarany.

Cesarz Ferdynand II. nie słuchał skarg zanoszonych na Wallensteina i jego rozbójnicze wojska, ale za to pośpieszył, by gnieść Śląsk jeszcze mocniej i wytępić z niego ewangelię, skoro już wyssano dobrobyt. Toć to w Czechach poszczęściło się po bitwie na Białej Górze, należało się spodziewać, że uda się teraz i na Śląsku.

A za co Śląsk miał cierpieć? Brali ewangelicy kościoły, gdy Mansfeld i Ernest z Weimaru dawali im je, dawali także żywność dla wojsk ewangelickich, bo ich zmuszano do tego, bo wojska cesarskie nie broniły ich; ale więcej też nic. Mimo to osądzono ich, że są buntownikami, że sami pozbawili się praw akordu drezdeńskiego, że muszą ponieść karę..

Cesarz Ferdynand II. wydał tak zwany edykt restytucyjny (6. marca 1629), który rozporządzał, że należy w calem państwie zaprowadzić taki stan rzeczy, jaki był w roku 1552, to znaczy, że należy oddać katolikom biskupstwa, kościoły i dobra kościelne, które od tamtego roku przeszły w ręce ewangelickie; dalej, że każdemu władcy katolickiemu wolno w swym kraju wytępić protestantyzm. W myśl tego rozporządzenia król zgnieść chciał kościół ewangelicki na Śląsku. Czego nie zrobiły wojska bandyckie Wallensteina, tego dokonali wyćwiczeni już w rozlewie krwi i osławieni dragoni Karola Liechtensteina. Całym dziełem kierował legat papieski, kardynał Karaffa, który czynnym był także w Czechach i na Morawie. W samym Śląsku pracował przede wszystkim margrabia Karol Hannibal von Dohna, prezydent komory śląskiej, człowiek świecki, szukający tylko stanowiska i władzy wysokiej. Dwóch innych jemu pomagało.

I powtórzyły się na Śląsku te gwałty i zbrodnie, które znamy już z Czech. Wypędzano kaznodziejów, odbierano kościoły i szkoły, poumieszczano po kwaterach żołdactwo wyuzdane, najzaciętszych gnano pałaszem do mszy. W Żaganiu (Sagan) po wydaleniu trzech duchownych, członkowie zboru mieli się w kościele tylko dotknąć białej kartki, wywieszonej na znak, że przystępują do wiary katolickiej ; na drugą niedzielę, przy zamkniętych drzwiach, mieli się wyrzec dawnego wyznania. Gwałtem zmuszano ich do tego. - W Jaworzu (Jauer) powołano wydział obywatelstwa na ratusz i wezwano do przestąpienia; gdy tego uczynić nie chcieli, pociągnięto kredą linię po podłodze, aby oddzielić owce od kozłów. Pod przymusem obywatele przekroczyli linię, na świadectwo, że przechodzą do wiary katolickiej; ale gdy zażądano od nich przysięgi, że dobrowolnie przestępują, pewien niski kupiec odezwał się: "Panie, przysięgniemy, jeżeli wy przysięgniecie, żeście nas nie zmuszali!" O takiej bezczelności doniesiono do Wiednia. - Najhaniebniej postępowano w Głogowie, gdzie bezbronnych zmuszano do wyrzeczenia się wiary, zadawano kary cielesne, odbierano sen aż do zwątpienia, matkom niemowlęta wyrywano i przed ich oczyma męczono i popełniano rzeczy jeszcze gorsze. W miastach Kłodzku (Glatz), Głogowie, Żaganiu, Jaworzu i Świdnicy zdawało się, jakby wyniszczyli ewangelię. W swej własności, w Polskim Sycowie (Wartenberg) i w Pszczynie hrabia Dolina w właściwy sobie sposób też "reformację" uskutecznił. A z takiego dzieła szczycił się słowem bezwstydnym, że Piotr pierwszym kazaniem nawrócił trzy tysiące dusz, ale on bez kazania nawrócił dużo więcej.

Opawa i Karniów.

W Opawie i w Karniowie pokierował prześladowaniem ewangelików sam Karol Liechtenstein. Radę i obywatelstwo opawskie zmuszono do spisania aktu (z dnia 1 maja 1630r.) tej treści: skoro przez łaskę. Bożą i oświecenie Ducha świętego przy pomocy wielkich cudów Najwyższego wyrwani zostaliśmy z kacerskiego błędu, w którym dotąd byliśmy usidleni a dla którego zasłużona kara spadła na miasto i kraj, a nawróciliśmy się do starodawnej, prawdziwej, jedynie zbawiennej wiary rzymskokatolickiej i apostolskiej, przeto składamy dzięki Boskiemu miłosierdziu i postanawiamy i rozporządzamy dobrowolnie i bez przymusu wiecznym statutem, że my i nasi potomkowie wiecznie pozostaniemy wiernymi kościołowi katolickiemu, i że nikt nie dostanie prawa obywatelstwa, ani nie nabędzie gruntu i ziemi, domu i dworu, i że nikt po wsiach nie będzie przyjęty za poddanego i nikt nie będzie piastował urzędu miejskiego ani w cechu przyjętym nie będzie, jeżeli poprzednio nie przyznał się do wiary katolickiej; przyrzekli także Opawiacy, że dzieci swoje w miejscowości niekatolickie nie będą posyłali ani do szkoły ani do nauki rękodzielniczej ani na służbę, a gdyby dzieci przecież miały popaść w zabobon kacerski,. wówczas utracą prawa dziedziczne. - Do podobnego oświadczenia zmuszono także mieszkańców Karniowa. "Komisja deklaracyjna i egzekucyjna" zasądziła w Opawskim 33 członków szlachty za mniemaną pomoc, jaką mieli nieść wojskom Mansfelda. W tych czasach srogiego ucisku poza Księstwem Cieszyńskim jedynie Legnica i Brzeg z Wolawą, gdzie jeszcze panowali ewangeliccy Piastowie, oprócz tego Oleśnica i Księstwo Wrocławskie pod względem wyznaniowym pozostały nienaruszonemu Tam dragoni Liechtensteinowscy i hrabia Dohna nie mieli dostępu.

A cóż w samem Księstwie Cieszyńskim?

Hrabia Dohna w Cieszyńskim Statut religijny Elżbiety Lukrecji

Ręka hrabiego von Dohna sięgnęła aż w Cieszyńskie. Już w 1628 roku (13 września)

rozkazał tu zamknąć wszystkie kościoły ewangelickie a kaznodziejów i nauczycieli wydalić. Żołnierze Liechtensteina, którzy przybyli do Cieszyna i do Bielska, dodali słowom hrabiego-egzekutora siły. Nie dowiadujemy się wprawdzie o żadnych gwałtach sprośnych w Cieszynie popełnionych, prawdopodobnie sama obecność siepaczy zmusiła obywatelstwo cieszyńskie do ustępstw. Pod naciskiem takim księżna Elżbieta Lukrecja wydała także jeszcze przed wymienionym wyżej oświadczeniem opawskim i karniowskim, niekorzystny dla ewangelików cieszyńskich statut religijny (1629), w którym daje wyraz radości, że magistrat cieszyński nawrócił się na wiarę katolicką. Pisze dalej, że skoro łaskawy Bóg pozwolił jej dożyć, czego pragnęli jej ojciec i brat, mianowicie, że prymator, burmistrz i rada opuszczając naukę przewrotną i mylną, nawrócili się do owczarni Chrystusowej i przyszli do poznania jedynie katolickiej wiary, przeto z przychylności i z własnej pobudki dla wzmocnienia, pomnożenia i przywrócenia rzymskokatolickiej wiary postanawia, że od dnia tego pisma począwszy po wszystkie czasy przyszłe, ani w mieście ani w przedmieściach nikt przyjętym ani do cechu dopuszczonym ani w nim cierpianym nie będzie, oprócz takiego, który wyznaje powyższą wiarę. - Że Elżbieta Lukrecja tylko pod przymusem wydała taki statut, o tym świadczy dostatecznie jej późniejsze zachowanie się wobec ewangelików.

Pierwsze wypędzanie księży.

Tymczasem jednak uczynić nic nie mogła. Za rozkazem Karola Hannibala von Dohna, który w imieniu króla Księstwem Cieszyńskim chciał już rozporządzać jako bezpośrednią własnością królewską, niejeden kościół w miastach i na wsi dla ewangelików zamknął się a kaznodzieje ewangeliccy poszli na wygnanie. Rada miejska frysztacka w niedzielę po Michale (1. października 1628) wystawiła swemu proboszczowi morawskiemu Stanisławowi Menczelinowi list polecający, w którym pisze, że Menczelin po dwuletniej wiernej służbie z rozkazu cesarskiego z żoną i dziećmi małymi musiał opuście miasto i kraj, i prosi współwyznawców, gdziekolwiek się kaznodzieja ten na wygnaniu obróci, żeby go zechcieli wesprzeć i jako sługę i duszpasterza powołać i przyjąć.

Jeszcze przed Menczelinem razem z panem swoim Janem von Sunnegh po odebraniu ewangelikom kościoła parafialnego musiał wyjść z Bielska Jerzy Trzanowski. Mężowi temu na miejscu tym kilka słów poświęcamy.

Jerzy Trzanowski.

Urodził się 9. kwietnia 1591r. w Cieszynie, na Starym Targu, z ojca Adama i matki Jadwigi z Trzanowic pochodzących. Odebrawszy pierwsze nauki w mieście rodzinnym może pod wpływem ówczesnego kaznodziei Tymoteusza Łowczany'ego, udał się, licząc lat

dwanaście, na gimnazjum w Gubinie na Dolnych Łużycach, rok później na słynne liceum w Kołobrzegu na Pomorzu, a ukończył studia jako teolog na uniwersytecie wittemberskim (1612). Następnie rok jeden spędził w Pradze jako nauczyciel na gimnazjum św. Mikołaja, a lat może dwa jako rektor szkoły w Holeszowie na Morawach. W roku 1615 znajdujemy go w Wałaskim Międzyrzeczu, gdzie najpierw piastował urząd rektora a po upływie roku powołany został na posadę pastora zboru międzyrzeckiego. Zaburzenia wojny trzydziestoletniej zmusiły Trzanowskiego do opuszczenia miasta. Z rodziną udał się na czas jakiś do miasta rodzinnego. Gdy znowu wrócił do Międzyrzecza, hrabia Dohna zniszczył miasto doszczętnie, a Trzanowskiego rzucił do więzienia. W roku 1624 znów pracował w urzędzie w warunkach trudnych, bo wśród zarazy morowej, którą miasto nawiedzone zostało. Trzanowski pogrzebał około 2000 ofiar. On sam utracił córkę i syna, utraciwszy już poprzednio syna innego. We wrześniu 1625 z rozkazu cesarskiego musiał już raz na zawsze Międzyrzecze pożegnać, spędził czas krótki w Cieszynie, po czym Jan Sunnegh, ewangelicki właściciel Bielska po Adamie Schafgotschu, powołał go prawdopodobnie w październiku 1625 r. do Bielska jako kaznodzieję nadwornego, a po śmierci pastora prymariusza Łukasza Wenzeliusa także na proboszcza przy kościele św. Mikołaja.

Jednakowoż krótko tylko trwała spokojna praca Trzanowskiego w Bielsku. Zwycięstwo Wallensteina nad wojskiem Mansfeldowym stało się klęską dla Cieszyna i dla Bielska. Żeby ujść gwałtom, znanym już z Międzyrzecza Wałaskiego, Trzanowski w jesieni 1627 r. złożył urząd w Bielsku i razem ze swym dziedzicem Janem von Sunnegh udał się na Węgry, gdzie szwagier Sunnegha, Ilbeshazy powołał go na kaznodzieję nadwornego na swoim zamku orawskim. W 1631 r. zbór ewangelicki w św. Mikołaju na Liptowie wybrał go jednomyślnie proboszczem. Na tym stanowisku Trzanowski spędził jeszcze szczęśliwych i spokojnych siedem lat. Tam też zmarł po ciężkiej, ośmiomiesięcznej chorobie 29. maja 1637 r. i pogrzebany został w katolickim dziś kościele św. Mikołaja, opłakiwany przez zbór i przez całą Słowaczyznę.

Jerzy Trzanowski położył nieopisane zasługi około kościoła ewangelickiego na Morawach, na Słowaczyźnie i na Śląsku przez wydawanie ksiąg religijnych. Po odach, czyli pieśniach, łacińskich, drukowanych w Brzegu (1628), po "Modlitwach" (Phiala adoramentorum) (1635)*, wydał Trzanowski już przed samą śmiercią w roku 1636 kancjonał (Cithara sanctorum), obejmujący pierwotnie 412 pieśni, już to staroczeskich, już to tłumaczonych z języka łacińskiego albo niemieckiego, lub też oryginałów, ułożonych przez Trzanowskiego.

Śpiewnik, wydany w języku polsko-czeskim, wówczas i na Śląsku używanym, stanowi dla Trzanowskiego pomnik trwalszy niż kamień i spiż. Trzanowski nazwany został reformatorem, "Lutrem polskim". Śpiewnik jego razem z Biblią i Postyllą Dambrowskiego tworzył "Trójcę tu na ziemi", która karmiła i kształtowała duszę ludu ewangelickiego na Śląsku.

Pieśni Trzanowskiego niejedne wyśpiewane były w ucisku i krzyżu z duszy wierzącej i ufnej, to też najzdatniejszymi były do budzenia wiary i ufności w ucisku i krzyżu, jaki wkrótce z większą jeszcze mocą spaść miał na ewangelików Księstwa Cieszyńskiego.

Gustaw Adolf. Przejściowe korzyści. Pokój w Pradze niekorzystny.

Korzystniej ułożyły się warunki dla ewangelików śląskich, gdy Gustaw Adolf z wojskami szwedzkimi stanął na ziemi niemieckiej, ale te korzyści były tylko zupełnie przejściowe. Gustaw Adolf odniósł pierwsze zwycięstwo nad wojskiem cesarskim pod Breitenfeldem (1631), potem drugie pod Lützen (1632), gdzie sam poległ śmiercią bohaterską. Armia szwedzka, połączona z wojskiem brandenburskim i saskim, opanowała Śląsk, a tu i tam po miastach ewangelicy odzyskali na nowo kościoły utracone. Ale wojska cesarskie, możniejsze, wyparły Szwedów i Sasów z kraju, a następstwem był nowy, jeszcze gwałtowniejszy ucisk. Ponieważ ewangelickie stany śląskie i książęta ewangeliccy pod naciskiem, wywieranym na nich, połączyły się chwilowo z obrońcami ewangelickimi, przeto w p o k o j u praski m (30. maja 1635) cesarz orzekł, że ewangelicy śląscy już w zupełności utracili prawo do przywilejów akordu drezdeńskiego (1621), że tylko Wrocław i książęta Legnicy, Brzegu i Oleśnicy uzyskają jeszcze amnestię i wolność wyznania, jeżeli cesarza przeproszą i zupełnie wyrzekną się związków z wrogami cesarza.

Dalsze "reformowanie" po miastach.

Elektor saski nie miał odwagi bronić Śląska. I poprowadzono . teraz dalej dzieło "reformowania" Śląska. Ustanowiona komisja szła od miasta do miasta i zamykała kościoły ewangelickie, oddając je katolikom. Ostatni Piastowie, Jerzy Rudolf i Jerzy, syn Jana Chrystiana, obaj ewangelicy, musieli złożyć cesarzowi nowe przysięgi wierności, a w rezydcncjach swoich Legnicy i Brzegu musieli przyjąć załogi cesarskie. Tak samo Wrocław musiał przysięgać wierność i wojsko cesarskie przyjąć. Zarząd nad Śląskiem całym ujęły silnie pomnożone urzędy królewskie w Wrocławiu z rządem krajowym na czele.

Niepewność w Cieszyńskim.

W tych czasach zmiennych i niepewnych także ewangelicy Śląska Cieszyńskiego byli w niepewności co do spraw religijnych.

Księżna Elżbieta Lukrecja była wprawdzie dla nich przychylną. Nie prześladowała ich, nie wykonywała Statutu religijnego z 1629 roku. Ewangelicy mieli przecież opuścić miasto, a mimo to księżna cierpiała ich w mieście i cierpiała w cechach rzemieślniczych, i nawet pozwalała, żeby zasiadywali w radzie miejskiej. Nie chciała niszczyć miasta i kraju, który już i tak zniszczony był przez różne bandy wojskowe.

Ale więcej księżna uczynić nie mogła. Po wsiach liczne kościoły ewangelickie były zamknięte, od czasu, kiedy zamknął je hrabia Hannibal von Dohna (1628). Elżbieta Lukrecja otworzyć ich nie mogła, ponieważ zamknięte były w imieniu króla, który przecież już był właściwym panem Księstwa, Mimo, że księżna ubłagana łzami stanów wiejskich (1633), nie odebrała ewangelikom kościołów, przecież zdaje się, jakoby niektóre kościoły już wówczas przez kilka lat były zamkniętymi.

Edykt z roku 1642.

Gdy zmarł Ferdynand II., który mógł się poszczycić, że w Austrii,, w Czechach, na Morawach i zgoła na całym Śląsku wytępił ewangelię, i gdy na tronie królewskim i cesarskim zasiadł syn jego Ferdynand III. (1637-1657), a tenże zatwierdził (15. lipca 1637) prawa różne a wiec i prawa kolatorskie, które Elżbieta Lukrecja przyznała wiejskim stanom szlacheckim (1625), rozeszła się ta nowina i z radością otwierano kościoły i "po wszem kniżestwi kneze pane do kostelu w wessele introducirowano (wprowadzono)." Tak zapisano w papierach dawnych. Jednakowoż albo tych kościołów nie otworzono wszystkich, albo też, gdy je otworzono, znów je wkrótce zamknięto, dość na tym, że trzy lata później stany udały się do wymienionego wyżej księcia ewangelickiego piastowskiego Karola Fryderyka z prośbą o pomoc, którą on im przyrzekł, a znów dwa lata później wysłały Jana Sądeckiego von Radetz, właściciela w Wielkich i Małych Ochabach, do króla z prośbą, żeby otworzono kościoły, które "przez kilka lat" były zamknięte. Wówczas król odpowiedział edyktem niejasnym (5. sierpnia 1642), że skoro mniemane kościoły nigdy nie były zamknięte sądownie i prawnie, niechże więc tak będzie; że w innych sprawach religijnych król będzie się trzymał ugody praskiej (1635) i że z cieszyńskimi stanami wyznania augsburskiego będzie postępował tak, jak z innymi księstwami śląskimi. Nie wiedzieć, czy pozwolił otworzyć kościoły, i czy chciał postępować z Cieszyńskim tak jak z księstwami, w których prześladowano ewangelię, czy jak z tymi, w których cierpiano ją jeszcze. Niejasność i niepewność dopiero wówczas znikła, gdy zamknięto kościoły raz na zawsze.

Jaka niepewność, jaka zmienność panowała w położeniu ewangelików śląskich podczas wojny trzydziestoletniej, o tym poświadczyć nam mogą losy pastora Jana Prażana.

Jan Prażan.

Jan Prażan, albo Pragenus, był synem Prażan. "sprawece czirkewneho" czyli pastora na Polskiej Ostrawie. W święta Wylania Ducha św. 1627 r. powołany został przez Jerzego Bymultowskiego z Kornie i Pogwizdowa na stanowisko kaznodziei w Pogwizdowie. W liście polecającym pisze o nim Rymultowski: Po roku i pięciu miesiącach, gdy z rozkazu zwierzchności kościoły zamknięte zostały, a wykonywania nabożeństwa augsburskiego zakazano (1628), i on powołania swego zaniechać musiał i na czas z gruntu mego pójść musiał; wszakże chcąc go mieć u siebie, już w następującym roku w mięsopuście prosiłem go, żeby w domu moim przebywał i dziatki moje uczył czytania i katechizmu, co on też według życzenia mego uczynił, pozostając w domu moim więcej niż cztery lata; ponieważ zaś widziałem, jak wielce niebezpieczną rzeczą dla nas ludzi śmiertelnych jest pozostawanie bez słowa Bożego, i przekonałem się, jak bardzo potrzeba tegoż słowa Bożego moim domownikom i wszystkim poddanym na moim gruncie, przeto prosiłem wymienionego wielce czcigodnego męża ks. Jana Prażana, aby, poruczywszy swe przedsięwzięcie Panu Bogu, każdą niedzielę i każde święto w domu moim jawnie i śmiało słowo Boże kazał i świętościami wielebnymi zarządzał; podług którego żądania, począwszy od pewnej niedzieli postnej 1632 r. aż do św. Marcina 1636 r. w domu mym słowo Boże głosił. - Z Pogwizdowa Jan Prażan poszedł na stanowisko kaznodziei do Hażlachu, dokąd powołał go Fryderyk Bludowski, właściciel dóbr z Doln. Błędowic, Hażlachu i Drogomyśla. W 1646 r. zaś kolatorowie kościoła dolno-błędowskiego, Marianna Rymultowska, Kaspar Pelhrzym i Jerzyk Rusetzky powołali go do służby duszpasterskiej przy kościele dolno-błędowskim i innych do niego należących kościołach. W wokacji pod koniec dodali, że gdyby na farze błędowskiej miał umrzeć, a miałaby wdowa z dziatkami pozostać, wówczas przez rok jeden ta wdowa będzie mogła jeszcze na farze przebywać, byleby tylko postarała się na każdą niedzielę o sprowadzenie kaznodziei ku odprawieniu służby Bożej. Nie doszło do tego. Prażan nie umarł w Błędowicach. Poszedł, ponieważ drzwi kościelne przed nim przemocą zamknięto.

Ugoda pokojowa w Muenster i Osnabrueck.

Gdy już dużo krwi wylano, gdy spustoszono miast i wsi bez liku, gdy obie strony, ewangelicka i katolicka, już się zmęczyły, zawarto wreszcie (1648) pokój w Muenster i Osnabrueck, kończący krwawy bój. W ziemiach czysto niemieckich wywalczono dla kościoła ewangelickiego prawo bytu i rozwoju. Zdawało się, że i dla ewangelickich poddanych domu habsburskiego lepsze nastały czasy, jednakowoż daremnie łudzono się.

W ugodzie pokojowej powiedziano, że sprawy wyznaniowe mają zostać uporządkowane według stanu z roku 1624, to znaczy, gdzie wówczas istniał kościół ewangelicki, tam też ma pozostać, gdzie był katolicki, niech też dalej trwa.

Co do Śląska zaś zapadła osobna ugoda. Ugodzono się w ten sposób, że książęta augsburskiego wyznania, mianowicie w Brzegu, Legnicy, Muensterbergu i Oleśnicy, tak samo miasto Wrocław mają zachować prawa, jakie posiadały przed wojną, zwłaszcza mają zatrzymać wolność wyznania. W wymienionych księstwach jeszcze panowali niepodlegli Piastowie; im razem z miastem Wrocławiem przyznano wolność wyznania. Natomiast tym hrabiom, szlachcie i panom i ich poddanym, którzy należeli już bezpośrednio do komory królewskiej, za wstawieniem się królowej Szwecji przyznano tylko tyle, że z powodu wyznania nie zmusza się ich do opuszczenia swej ziemi i pozwala im się, odwiedzać nabożeństwa ewangelickie w miejscowościach sąsiednich. To samo postanowiono o stanach ewangelickich w Dolnej Austrii. Ponadto zezwolono tylko na wybudowanie trzech kościołów na Śląsku, WT Świdnicy, Jaworzu i Głogowie.

Ponieważ zaś w wielu sprawach dotyczących wolności wyznania w ziemiach habsburskich przy spisywaniu ugody pokojowej nie było można się pogodzić, przeto królowi szwedzkiemu i ewangelickim stanom niemieckim przyznano prawo do zastępowania i bronienia ewangelików austriackich na najbliższym sejmie państwowym albo przed cesarzem, wszakże bez gwałtu. W tym ustępie spoczywała pewna nadzieja ewangelików.

Przeprowadzenie ugody na Śląsku dziś pruskim.

Ponad wszystkimi tymi postanowieniami stało jednak inne zasadnicze, mianowicie, że wolnym, niezawisłym stanom i władzom wolno w ziemi własnej przeprowadzić "reformację" według własnej woli, to znaczy, że według własnego upodobania mogą w ziemi swej zaprowadzić religię ewangelicką albo katolicką ; i że nikt nie ma prawa w takiej pracy im przeszkadzać. Takie prawo "reformowania" na religię katolicką zastrzegł sobie także cesarz w ziemiach swoich austriackich.

Wobec takiego stanu rzeczy czegóż było się można spodziewać dla ewangelików śląskich? Trzy księstwa piastowskie, Brzeg, Legnica i Muensterberg z Oleśnicą oraz miasto Wrocław pozostały nienaruszone. Trzy kościoły ewangelickie w Świdnicy, Jaworzn i Głogowie rzeczywiście pozwolono wystawić, nie z twardego materiału, tylko z drzewa, poza murami miasta. Ale na tym też koniec. Poza owymi trzema księstwami i Wrocławiem i poza owymi trzema "kościołami pokoju" na całym Śląsku miało wyginąć wszystko, co ewangelickie. Ferdynand II. rozpoczął dzieło niszczenia na Śląsku, obecnie syn Ferdynand III. (1537 -1557) miał je dokończyć. Z początku wojny trzydziestoletniej zabrano się do wytępienia ewangelii po miastach, już po jej ukończeniu miały ulec wsie nawracaniu do kościoła rzymskiego. Ugoda w Monasterze i Osnabruecku, która innym krajom pod władcami ewangelickimi dała wolność wyznawania wiary ewangelickiej, ta sama ugoda królowi austriackiemu dała broń do bezwzględnego niszczenia kościoła ewangelickiego na Śląsku. Powiedział sobie król, że ma prawo zmusić poddanych do przyjęcia religii katolickiej, i poszedł zmuszać, ku dobru państwa, jak mniemano.

Komisja w latach 1653 i 1654 szła od miasta do miasta, od wsi do wsi, kazała kaznodziejom ewangelickim wydalić się w przeciągu kilku tygodni bez; nabożeństw pożegnalnych, i zamykała kościoły, obsadzając je księżmi katolickimi, których nawet zabrakło. W Księstwie Świdnickim zabrano kościołów ewangelickich 244, w Księstwie Głogowskim 164, w wolnej własności barona Promnica na Pszczynie 23, nawet kaplicę jego własna opieczętowano, a kaznodzieję zamkowego wypędzono. Na całym dzisiejszym pruskim Śląsku pozbawiono ewangelików w przeciągu tych dwóch lat przeszło 600 kościołów. W Karniowskim i Opawskim ewangelię w tych czasach doszczętnie zniszczono.

Przeprowadzenie ugody w Cieszyńskim.

Małe Księstwo Cieszyńskie wzięło ze stołu ugody w Muenster i Osnabrueck to samo, co reszta Śląska, podległa domowi cesarskiemu. Wszak już w 1642 roku stanom Księstwa Cieszyńskiego na dworze cesarskim zapowiedziano, że postępować z nimi będzie się tak, jak z innymi księstwami śląskimi! Po zakończeniu wojny długoletniej uzyskał właśnie cesarz wolną rękę, aby wszystkich obdarzyć równą niełaską.

Przez kilka lat wprawdzie ewangelicy śląscy jeszcze się łudzili dobrą nadzieją, jeszcze nie zrozumieli, co leży w ugodzie pokojowej monasterskiej, i powołując się na nią, próbowali jeszcze wykołatać pewne prawa religijne.

Prośby Cieszyniaków o kościółek św. Trójcy.

Mianowicie zastępcy ewangelików miasta Cieszyna próbowali otrzymać z powrotem kościółek św. Trójcy, który wystawili sobie w czasie najpiękniejszego rozkwitu reformacji w mieście. Byli przekonani, że dostaną ten kościółek, bo przecież przez nich wybudowany został, nigdy go nie zamykano, tak jako inne kościoły w mieście i po wsiach, a wreszcie płacili z niego podatek. Na podstawie takich danych rozpoczęli zachody koło jego uzyskania.

Najpierw poszło poselstwo z Cieszyna na dwór królewsko-cesarski do Preszburgu z prośbą o przyznanie praw religijnych; poselstwo wróciło bez tych praw (1649). Następnie udano się do księżnej Elżbiety Lukrecji, prosząc ją, żeby ona wstawiła się za nimi u tronu monarszego. Księżna prośbie tej nie odmówiła. Była ona z natury dobrą i pragnęła przysłużyć się poddanym, przede wszystkim jednak wzgląd na dobrobyt kraju skłonił ją do pośrednictwa między ewangelikami i cesarzem. Toć to ewangelicy chcąc uniknąć prześladowania, opuszczali kraj, udając się za granicę, a wsi i miasta pustoszały na niekorzyść państwa całego. Przeto ośmieliła się Elżbieta Lukrecja napisać do cesarza (20. lipca 1652), że jako wierna księżna wahała się udzielić obywatelstwu tego wstawiennictwa, ale spowodował ją ten wzgląd, że nie należy dopuścić, aby obywatelstwo ze szkodą cesarza i króla rozproszyło się w tak bliskie królestwo polskie, ale że należy je zatrzymać i z pomocą budujących i łagodnych nauk sprowadzić do jedynie zbawiennej religii rzymsko-katolickiej; z tych powodów cesarz z łaski swej zechce sam rozważyć, czy i do jakiego stopnia należy uwzględnić życzenia proszących, którzy każdego czasu wobec księżnej zachowali się wiernie i posłusznie, a wobec każdego, zwłaszcza wobec duchownych, spokojnie i bez wszelkiego zgorszenia.

Żeby poprzeć te prośby, mieszczaństwo wysłało Filipa Vettera Spetha, nadwornego prokuratora książęcego, z tym poleceniem, aby na dworze cesarskim w Pradze poczynił dalsze zabiegi. Speth sprawy nie zasypiał. Księcia saskiego, Jana Jerzego, uprosił o pomoc. Jednakowoż starania skutku nie przyniosły. Cesarz Ferdynand III. z Pragi odpisał (22. listopada 1652), że prośba Cieszyniaków ugodą pokojową nie jest uzasadnioną, że cesarz waha się, przyznać jakiekolwiek prawa, wychodzące poza ową ugodę, że przeto księżna będzie wiedziała, jakie jest zdanie i wola cesarska, i jaką dać odpowiedź proszącym.

Mimo odmownej odpowiedzi cesarskiej obywatele cieszyńscy nie dali za wygraną. Uprosili księżną, żeby jeszcze raz przemówiła za nimi. Księżna rzeczywiście uczyniła to. Napisała, że namyśla się bardzo, czy jako katolicka księżna może się jeszcze raz narzucać monarsze w sprawie przykrej, nie uzasadnionej ugodą pokojową, że jednak mimo to ze względu na rujnujący się kraj przedkłada Jego Ces. i Król. Mości prośbę poddanych, zwłaszcza, że wszystko od cesarskiej łaski zawisło (13. lutego 1653). Oprócz tej pomocy, szukali ewangelicy pośrednictwa znów u księcia saskiego. Wówczas nawet Krystyna, królowa szwedzka, córka Gustawa Adolfa, przedstawiała cesarzowi, że przecież w Monasterze i Osnabruecku umówiono się tak, że jeżeli ewangelicy na Śląsku albo w Austrii mieliby jakie skargi, że należy je rozpatrzyć na jakimś nowym sejmie i w danym razie dać im większe wolności religijne, oprócz prawa odwiedzania kościołów sąsiednich. Cesarz odpowiedział księżnej cieszyńskiej (20. marca 1653), że dalszych praw ewangelikom nie przyzna oprócz tych, które dano im w ugodzie pokojowej.

Tymczasem Cieszyniacy drogą kancelarii cieszyńskiej wysłali nową prośbę na dwór cesarski, który właśnie przeniósł się do Regensburgu; na to pismo cesarz już z gniewem odpowiedział księżnej, że dziwi się, iż księżna po trzeci raz przemawia w imienin poddanych, że cesarz inaczej myśleć nie może, tylko że jego ostatnia rezolucję przytrzymano i księżnej nic wręczono, w końcu że raz na zawsze pozostanie przy swym "łaskawym" postanowieniu, według którego także księżna będzie umiała dać odpowiedź proszącym. (1. maja 165!).)

"Iskierkę nadziei" pokładali jeszcze ewangelicy cieszyńscy w podaniu, które wszystkie stany ewangelickie państwa niemieckiego wniosły do cesarza na sejmie w Norymberdze (2.-15. maja 1653). Stany ostrzegały cesarza, jaka to niebezpieczna sprawa, gdy poddani nie mają wolności wyznania, jak to nie można liczyć na-stałość poddanych, którzy oglądają się za pomocą zagraniczną, i mogą dać się zwieść do powstania i rzeczy nierozsądnych; jak natomiast wśród zupełnego pokoju, królestwa napełniają się gorliwymi chrześcijanami, walecznymi, wiernymi i zasłużonymi ludźmi, którzy %a dobro monarchy zasyłają modły do Boga, rolę uprawiają i bronią tronu. Tak jako pod ewangelickimi rządami katolików nie tylko cierpi się, ale także dopuszcza się do stanowisk wysokich, tak niechby też cesarz był w swych krajach austriackich "wspólnym ojcem" wyznawców katolickich i ewangelickich. W końcu prosiły stany ewangelickie, żeby wszystkim księstwom śląskim oraz Czechom i Austrii Rolnej i Górnej przyznano zupełną wolność wyznania i nabożeństwa, zwłaszcza żeby oprócz trzech wymienionych w ugodzie kościołów odstąpiono ewangelikom śląskim przy każdym mieście jeden z zabranych i dotąd zamkniętych kościołów razem ze szkołą; żeby i ewangelikom Austrii Dolnej pozwolono wybudować cztery kościoły, z nich jeden w pobliżu Wiednia, a ewangelikom w Czechach też cztery kościoły, z nich dwa w Pradze.

Śmierć Elżbiety Lukrecji.

Takie to nadzieje żywili jeszcze ewangelicy austriaccy, gdy tymczasem na Śląsku źle się już działo. Elżbieta Lukrecja (12. maja 1653) ogłosiła rozkaz cesarski, że stany wiejskie, utrzymujące patronat nad kościołami, mają wygnać kaznodziejów ewangelickich i oddać kościoły do służby katolickiej. Stany szlacheckie z gorącą prośbą udały się do księżnej (16. maja), przypominając jej, jak już raz ustrzegła ewangelików od utraty kościołów (1633), prosili, żeby termin wygnania księży odłożyła na jakiś czas, aż może ze sejmu w Norymberdze nadejdzie łaskawsze postanowienie cesarskie. Wtem Elżbieta Lukrecja zmarła, 19. maja 1653 roku, o 5. godzinie popołudniu, ostatnia z Piastów cieszyńskich.

Ludność Księstwa Cieszyńskiego, zwłaszcza ewangelicka, skonem księżnej była "bardzo zasmucona". Elżbieta Lukrecja, aczkolwiek katolickiego będąc wyznania, strzegła swych ewangelickich poddanych. Ostatnia jeszcze, broniła ewangelików od zbyt gwałtownych zapędów nieprzyjaciół. Po jej śmierci Śląsk cieszyński pod względem wyznaniowym zupełnie już wydany był na łaskę i niełaskę dwóch panów z domu habsburskiego, cesarza wszechniemieckiego Ferdynanda III. i jego syna Ferdynanda IV., króla czesko-wegierskiego, któremu cesarz po śmierci księżnej Elżbiety dał także Księstwo Cieszyńskie na własność bezpośrednią. Elżbieta Lukrecja niech w dobrej pozostanie pamięci, po jej śmierci dla ewangelików cieszyńskich nastały czasy najgorsze.

Komisja do zamykania kościołów.

W Świdnicy, Jaworzu, Głogowie na Śląsku dziś pruskim wprawdzie zabierano się do budowy trzech kościołów, ugodą monasterską przyznanych, ale równocześnie komisje cesarskie starały się bardzo gorliwie o to, żeby odebrać ewangelikom wszystkie inne kościoły. Stany ewangelickie całych Niemiec na sejmie w Norymberdze ponowiły prośbę co do ewangelików austriackich, skarżąc się, że właśnie teraz po tej pierwszej prośbie prześladowania jeszcze wzrosły, domagały się jeszcze nowych kościołów ewangelickich w Pszczynie, Sycowie, Bielsku i Smogorzewiu (Trachenberg). Gdy komisarz króla Ferdynanda IV. przybył do Cieszyna i odebrał od rady i obywateli hołdy poddańcze dla nowego pana (6. września 1653), znów ewangelicy cieszyńscy razem z przysięgą wierności ośmielili się złożyć w ręce komisarza prośbę do króla o wolność wyznania i o kościółek św. Trójcy. Lecz wszystkie te zabiegi poszły na darmo.

Kaspar Borek, pierwszy królewski starosta cieszyński, pan na Roztropicach, Tworkowie, Ropicy i Grodziszczu, z polecenia Głównego urzędu krajowego we Wrocławiu zażądał, by rada miejska cieszyńska wypędziła niemieckiego kaznodzieję Macieja Servitiusa, który też po dwóch tygodniach opuścił miasto. Ustanowiono komisję religijną (24. grudnia 1653) do przeprowadzenia zamknięcia kościołów w Księstwie Cieszyńskim, składającą się z Wacława Otyka, arcykapłana w Frysztacie i doktora teologii, i pułkownika Abrahama von Steinkellera. A gdy obywatelstwo cieszyńskie drogą tej komisji na "święte rany Chrystusowe" błagało króla o łaskę, o wolność wyznania i o kościółek Trójcy, choćby daniny płacić mieli księżom katolickim, król Ferdynand IV. odpowiedział (21. lutego 1654), że nic zmienić nie może w tym, co Jego Cesarska Mość (Ferdynand III.) zarządziła, ponieważ cesarz przy odstępowaniu Księstwa Cieszyńskiego zastrzegł sobie wszystkie prawa, odnoszące się do spraw wyznaniowych.

Gdy już nikt nie bronił obywateli Księstwa Cieszyńskiego, wyzutych z wszelkich praw, Otyk i Steinkeller mogli się zabrać do wielkiego dzieła i zadać cios ostatni, najgłębszy, kościołowi ewangelickiemu.

Komisja religijna w imieniu cesarza ogłosiła stanom Księstwa, że wszystkim duszpasterzom i sługom kościoła, przebywającym na ich gruncie, mają rozkazać, żeby zaniechali odprawiania nabożeństw niekatolickich w kościołach i poza nimi, aby parafie można było oddać księżom katolickim. Następnie zaraz polecono stanom, którzy byli patronami kościołów, żeby w oznaczony dzień zjawili się i komisji pomogli do zamknięcia kościołów; w końcu rozkazał Otyk, żeby spis wszystkich narzędzi kościelnych, należytości funkcyjnych i fundacji kościelnych złożono w Urzędzie krajowym w przeciągu dni czternastu. Wreszcie starosta sam dodał, że gdzie by żołnierze pochwycili kaznodzieję ewangelickiego, czyli predykanta, mają go sprowadzić do więzienia zamkowego w Cieszynie.

Zamknięcie kościołów.

Zapowiedziawszy tak grzecznie swoją działalność, komisja poszła zamykać kościoły. Odebrano i zamknięto 21. marca 1654 kościoły w Górnej Lesznej, Wędryni, Nydku, Bystrzycy, Końskiej; 23. marca w Ropicy, Gutach, Trzycieżu, Gnojniku; 24. marca w Trzanowicach, Cierlicku, Kościelcu; 25. marca w Domasłowicach, Szebiszowicach, Szonowie, Dolnych Błędowicach, Szumbarku; 26. marca w Rzepiszczu, Wielkich Kończycach, Polskiej Ostrawie, Pietwałdzie, Suchej, Olbrachcicach, Stonawie, Karwinie; odpocząwszy sobie trochę podczas wylewów wiosennych, zdążała komisja dalej i zamknęła 14. kwietnia kaplice cmentarną we Frysztacie, kościół w Piotrowicach i Marklowicach; 15. kwietnia kościoły w Zebrzydowicach, Małych Kończycach, Pruchnej, Wielkich Ochabaeh, Pierścu; 16. kwietnia 2 kościoły w Rudzicy, kościół AV Bielsku, Starym Bielsku, Kamienicy, Jaworzu, Jasienicy, Międzyrzeczu; 18. kwietnia w Grójcu, Górkach, Nierodzimiu, Simoradzu, Dębowcu, Zamarskach, Hażlachu, Wielkich Kończycach; razem 49 kościołów i l kaplicę.

Odebrano kościoły, te domy nabożeństw, ale wiedziano dobrze, że to jeszcze nie wystarcza, aby wyniszczyć ewangelię, gdyż ewangelia nie w murach kościelnych mieszkała, tylko serca wybrała sobie jako przybytek. Cały szereg rozporządzeń wydano, mających wytępić wszystko. Zakazano stanom wysyłać dzieci ewangelickie do ewangelickich szkół zamiejscowych, zagrożono więzieniem i śmiercią kaznodziejom, w kraju przyłapanym; Cieszyniakom zabroniono udziału w nabożeństwach, które wkradający się predykanci po wsiach odprawiali; i jeszcze raz (19. czerwca 1654) z Wrocławia polecono staroście cieszyńskiemu Borkowi, żeby bacznym okiem czuwał nie tylko nad kaznodziejami, ale także nad niekatolicką szlachtą, zwłaszcza nad patronami kościołów, którym zarzucano, że na zamki swoje i dwory spraszali poddanych, przez śpiewy i czytanie kazań sami sprawowali urząd kaznodziejski i w taki karygodny sposób wstrzymywali zbawienne dzieło "reformacyjne", tak, że "świętej jedynie zbawiennej" religii katolickiej nie było można wprowadzać i rozszerzać. Polecono podać urzędowi nazwiska tych patronów, którzy urządzali u siebie nabożeństwa publiczne, aby było można donieść o nich cesarzowi.

Na takim stopniu stanęła walka o wolność wyznania ewangelickiego. Rozpoczęła się za księcia Adama Wacława (koło 1610 r.); wzmogła się podczas wojny trzydziestoletniej, gdy kościoły raz przez przychylność Elżbiety Lukrecji i przez pomoc wojsk Mansfeldowych, saskich i szwedzkich znajdowały się w rękach ewangelickich, a drugim razem drogą gwałtu przechodziły do katolików; a skończyło się to zmaganie się, klęską tych. którzy liczbą byli słabszymi. Rząd cesarski chciał wyniszczyć ewangelików, sądząc, że religia rzymskokatolicka jest jedynie zbawienną dla obywateli i dla państwa. W innych częściach monarchii zamach na ewangelików udał się; na Śląsku zabrano kościoły. Należało się pytać: Czy ewangelicy przetrwają tę stratę? Czy potrafią istnieć bez kościoła? Wrogowie wygnali ewangelików z kościołów, czy potrafią także wygnać ewangelię z serc ludu?

* Modlitwy te Jerzego Trzanowskiego "Ewangelickie Towarzystwo" w Cieszynie wydało w języku polskim (1898), zaopatrzywszy je w życiorys autora.

Na początek bieżącej strony Literatura Chrześcijańska - strona główna