- Stoję przed wami i milczę. O sędzie,
Wy nie jesteście dla mnie sądem Boga!
Wiem, już się stos mój dymi, a u proga
Już kipi tłum ten, co mnie wieść nań będzie ...
I żadne za mną nie stanie orędzie
I otworzona już jest wielka droga,
Przez którą lecą skrwawione łabedzie
Do swego Boga ...
Stoję i milczę. Gdzież moja obrona?
Gdzie głos, co za mną przemówi tu słowo?
Chrystus też milczy ... ach, Chrystus też kona,
A jego wielką i boską wymową
Jest krzyż i cisza, i głowa skłoniona
A pierś miłości pełną, a nad głową
Męki i hańby korona ...
Stoję i milczę. Cóż powiem, skazany
Za każde czucie, myśl każdą i tchnienie?
Triumf wam! Triumf, o rzymskie wy pany!
Obroną moją jest tylko milczenie,
A winą - duch mój, co zerwał kajdany.
Triumf wam! Oto świątyni sklepienie
Nad głową moją powtarza: Skazany!
Na stos! płomienie!
O sądzie! Wiem ja, że pod waszą mocą
Stoję, przychodzień daleki i cichy,
Z krain wolności, które długą nocą
Oddzielił od Was kaptur i duch pychy ...
I bezpieczniejszy jest robaczek lichy
Pod stopą moją, niżeli ja, o mnichy,
Pod waszą mocą!
Przecież mnie trwoga ni zgnębi, nie złamie,
Bóg zna to serce i wie, że jest czyste.
Próżno, biskupie, wyciągasz swe ramię
I klątwy na mnie wyrzucasz ogniste ...
Duch mój nie zaprze się prawdy, nie skłamie;
On, wolny, silny, w swe skrzydła wieczyste
Bije i z stosu ulata, o Chryste,
Pod Twoje znamię ...
Ja już nie kapłan, nie! Już ze mnie zdarto
Szaty, przez które podobny wam byłem.
Grom Rzymu jeszcze pali się nad kartą,
Przez którą będę popiołem i pyłem ...
Ale masz duszę nie przez to rozdartą:
Biegu dobiegłem i dzień mój odbyłem,
I widział mnie Pan pod rannych zórz wartą
I wie, jak żyłem.
Lecz w piersi mojej zostało się drżenie
Tej gołębicy, co lata nad gmachem,
Kędy jej gniazdo objęły płomienie ...
Blednę przed wami nie śmierci przestrachem,
Nie tym, że padnę pod waszym zamachem,
Lecz że nad ziemię moją idą cienie,
Że widzę groźnie strzaskane sklepienie
Pod własnym dachem ...
Ojczyzno moja! Już idą momenty
I ostateczne tych dni rozwiązanie ...
Od Białej Góry gdzieś słyszę tętenty
I od Taboru bojowych surm granie ...
Lud mój okuty, zabity, przeklęty ...
Lecz Ty wyciągasz prawicę, o Panie!
Ty Bóg żyjących i wolnych ... Ty święty!
Mój lud - powstanie!
Na stos mnie teraz wiedź, rzymski biskupie,
I wy o oczach zapalonych mnichy!
Pójdę - i życia zaparciem nie kupię ...
Jak wiązka mirry, tak spłonę wam cichy,
A stos mój dymy odrzuci Wam trupie
Na ten świat lichy ...
Patrzcie! Ptak leci ku słońcu w błękity ...
On wolny, w skrzydła swobody on bije!
O ziemio! Ludu! O przyszłych dni świty!
Do was wyciągam ręce, do was piję
Ostatni puchar! Cień jeszcze was kryje,
Lecz stos mój płonie ... O Rzymie! Czyś syty?
Ja duch ... Ja żyję! ...
II
... Kiedy to było? Ha! Dawno już temu!
W starym, gotyckim, przyćmionym dziś chórze
Wyblakły w szybach anioły i róże,
A słońce, kołu podobne złotemu,
Już się nie kładzie na białym marmurze ...
To już tak dawno, tak dawno już temu!
Rzymska purpura nie pała szkarłatem,
Tron i majestat gdzieś w skarbcach zbutwiały,
A złotem szyty biskupi płaszcz biały
Czas już uczynił próchnem, wiotkim szmatem ...
I proch nie został z tych ust, co rzucały
Ogniste klątwy nad światem.
Wszystko już przeszło. Dziś w starym tym tumie
Cisza jest wielka i spokój ... Więc czemu,
Podnosząc oczy ku czołu blademu
Skazańca, ciśniesz się, wzruszony, tłumie?
Czemu tak stajesz i patrzysz w zadumie?
Wszak to tak dawno, tak dawno już temu!
Czyżbyś ty w rzeczy tej martwej, w tej ciszy
Słyszał jęk ducha, wołania i głosy?
Czyliżbyś mniemał, że dziś jeszcze stosy
Rozgorzeć mogą, że dziś jeszcze dyszy
Zemstą ten srogi biskup, ten mnich bosy?
Czyżbyś ty słyszał jęk ducha w tej ciszy?
O, bez obawy bądźcie, dobrzy ludzie!
Dziś Torquemada figurę woskową
Oglądać można za skromny grosz w budzie,
Ziemia nie rodzi stosów, jest jałową ...
Sobory nudzą Rzym, daję wam słowo!
Więc bez obawy bądźcie dobrzy ludzie!
A gdyby nawet ten zbór miał tu ożyć,
Choćby wstał biskup, co klątwą dotyka,
Ja wam glejt daję - nie chciejcie się trwożyć!
Dziś Europa już nie jest tak dzika ...
Możecie odejść i spać się położyć:
Choćby stos gorzał - skąd wziąć męczennika?
Maria Konopnicka Poezje tom pierwszy. ss. 222-226
Ja, Jan Hus, w nadziei kapłan Jezusa Chrystusa, lękając się rozgniewać Boga i popaść w krzywoprzysięstwo, niniejszym wyznaję mój sprzeciw, by odwołać wszystkie bądź którykolwiek z artykułów przedstawionych przeciwko mnie przez fałszywych świadków. Ponieważ Bóg jest moim świadkiem, że ani ich nie głosiłem, ani nie wyznawałem, ani ich nie broniłem, chociaż oni twierdzą, że to robiłem. Ponadto, co się tyczy artykułów, które wyciągnęli z moich ksiąg, twierdzę, iż brzydzę się wszelką fałszywą interpretacją, jaką którykolwiek z nich niesie sobą. Lecz tak samo, jak boję się zgrzeszyć przeciwko prawdzie, albo zaprzeczyć opinii doktorów Kościoła, tak i nie mogę odwołać żadnego z nich. A gdyby było możliwe, by głos mój rozszedł się na cały świat, tak jak w Dniu Sądu każde kłamstwo i każdy grzech jaki popełniłem będą objawione, wtedy chętnie odwołałbym przed całym światem każdy fałsz i każdy błąd, który chciałem powiedzieć bądź naprawdę powiedziałem!
Ogłaszam, iż piszę to z mej własnej wolnej woli i z własnego wyboru.
Napisane własnoręcznie pierwszego dnia lipca.
Źródło: Herbert B. Workman and R. Martin Pope, eds.,
The Letters of John Hus, (London: Hodder and Stoughton, 1904), s. 275-276.
Przekład: J. Sałacki