Ani jeden pisarz XVII wieku, nie wyłączając Krzysztofa Opalińskiego i Fredry, Nie cieszył się taką poczytnością i sławą za życia i długo jeszcze po śmierci, jak marszałek koronny Stanisław Herakliusz Lubomirski (1642 - 1702), autor wielu pism polskich i łacińskich, prozą i wierszem, "Salomon polski" i "mądry marszałek", jak go nazywali wielbiciele jego mądrości. Jakoż był to człowiek mądry, a przynajmniej wchłonął w siebie dużo mądrości - zarówno z książek, które chciwie połykał, jak z życia, któremu się pilnie przypatrywał i nad którym lubił rozmyślać.

Swoją mądrość książkową zawdzięczał nie tyle nauce szkolnej (u jezuitów w Brunsberdze), ile późniejszej obfitej i różnorodnej lekturze. Pociągały go zwłaszcza dzieła historyczne i filozoficzne ...

Większą jeszcze sławę niż Rozmowy Artaksesa i Ewandra przyniosło Lubomirskiemu jego pismo lacińskie, wydane po raz pierwszy w roku 1699: De vanitate cansiliorum liber unus, in quo vanitas et veritas rerum humonarum politicis et moralibus rationibus clare demonstratur et dialogice exhibiteur (O ułudzie rad księga jedna, w której ułudę i prawdę spraw ludzkich jasno udowadnia się racjami politycznymi i moralnymi i wykłada się pod postacią dialogu).

O niezmiernej poczytności tej niewielkiej książki świadczy to, że jeszcze za życia autora rozchwytano sześć (czy nawet siedem) wydań, a i po śmierci Lubomirskiego przez czas długi czytywano ją bądź w oryginale łacińskim, bądź w przekładach polskich.

W całej literaturze staropolskiej nie ma nic, co by na dzisiejszego czytelnika sprawiało tak przygnębiające, tak straszne wrażenie jak ta książka: na jej czele można by śmiało umieścić te słowa, które fantazja Dantego wpisała na bramie piekielnej: "Kto wchodzi do mnie, żegna się z nadzieją". Uosobiona Ułuda (Vanitas) rozmawia z uosobiona Prawdą (Veritas) o różnych sprawach politycznych, a więc o sejmach, o sejmikach, o przymierzach i związkach, o skarbie i wojsku, o pokoju i wojnie itd.: autor nie mówi wprawdzie nic, że te wszystkie sprawy dotyczą Polski, ale nietrudno dostrzec, że wszędzie ma na myśli swój własny kraj. Każdą rozmowę zaczyna Ułuda, dzieląc się z Prawdą swymi "radami", to jest pomysłami zmierzającymi do uzdrowienia kraju z różnych chorób i do zapewnienia mu potęgi politycznej; na co odpowiada Prawda, że się te pomysły na nic nie przydadzą, każdy z nich bowiem ma wprawdzie dobre strony, ale jeszcze więcej złych. Oto na przykład początek rozmowy trzynastej, "O sejmie walnym koronnym". [Przekład Franciszka Bohomolca (wyraz "Znikomość" zastąpiono wyrazem "Ułuda").]

UŁUDA
Jutro
UŁUDA
Jutro za boską pomocą zacznie się sejm.
PRAWDA
Jutro też zaraz masz myśleć, jako się ma skończyć. Dobrze zaczniesz, jeśli go do końca zaczniesz. Żadna sprawa nie jest dobrze poczęta w samej rzeczy, która wprzód nie jest dokończona w myśli. Jutro wprawdzie zacznie się, jeśli Bóg da, ale dobrze się nie skończy, jeśli ty nie dasz.
UŁUDA.
Posłowie ziemscy już się zeszli do izby.
PRAWDA.
Winszuję; będą niebiescy jeśli zgodni.
UŁUDA.
Wszyscy naprzód słuchali Mszy Wielkiej o Świętym Duchu.
PRAWDA.
A przecie nie widzę, żeby co odebrali z darów Ducha Świętego oprócz różności Języków ...
UŁUDA.
... Senat poda środki, wielce potrzebne do bezpieczności i potęgi Rzeczypospolitej.
PRAWDA.
Wiele radził Maryjusz, Fabijusz, Kato i Brutus, mężowie doskonali, nader roztropnie i potrzebnie, ale skutek to zganił ... I wojsko, które Rzymianie przeciwko Antoniuszowi wygotowali, na Rzeczpospolitą obróciło się.
UŁUDA.
Znajdzie się sposób i stanie zgoda na trzymanie jak najpotężniejszego wojska, i na punktualne jemu płacenie.
PRAWDA.
I w tej materyi, tak potrzebnej Rzeczypospolitej, niepewny znajdziesz pożytek. Bo jeżeli przyczynisz wojska, będziesz podejrzany obywatelom; jeżeli nie, w pogardzie będziesz u nieprzyjaciół; trzeba będzie uważyć, jaki postrach mieć wolisz, zagraniczny czy domowy. Nadto największa będzie przeszkoda w tej rzeczy od samej Rzeczpospolitej, aby ci punktualnie mieli płacić, których wolność do niczego ściśle nie obowiązuje z przymusu ...
UŁUDA.
Po odprawionych wotach senatu posłowie z powiatów powrócą do swojej poselskiej izby, aby tam układali konstytucyje potrzebne Rzeczpospolitej, według żądania od powiatów sobie w instrukcyjach danego, i te znowu odeślą do senatu, aby za zgodą wszystkich utwierdzone były.
PRAWDA.
Powrócą do swojej izby posłowie, nie wątpię; ale powracają się do morza wody słodkie - i stają się słone; powracają i mgły na ziemię, ale spuszczają i deszcze i grady; powraca się wiosna z fiołkami, ale kwitną razem ciernie. Tak mnóstwo rady w przeciągu czasu odradzają się z żądaniu [tj. posłowie przestaną radzić o Rzeczpospolitej i będą żądali własnych korzyści]; z żądania przychodzą chciwości, wracają się pasyje, z pasyj - niezgody, z niezgód - w radach przeszkody; i często ci, którzy ustępują dla ułatwienia rady, przystępują do przeszkody.

I tak jest ciągle: ilekroć Ułuda wystąpi z jakimś pomysłem zaprowadzenia ładu w państwie, tylekroć Prawda wylewa na nią strumień zimnej wody. Wprawdzie to, co mówi Prawda, nieraz jest słuszne i mądre (na przykład zdanie, że "nigdy bardziej obawiać się nie mamy nieprzyjaciela jako podczas pokoju"), ale główna jej rola polega na przeczeniu, a nade wszystko na wątpieniu, czy warto się trudzić myślą, a cóż dopiero czynem, nad "radami" mającymi na celu dobro państwa, skoro wszystkie są bezskuteczne. Można być pewnym, że niejeden szlachcic przeczytawszy pismo De vanitate consiliorum zbaraniał do reszty i mówił do sobie: "Jeśli tak, jeśli wszystko na nic, to po diabła mamy sobie łamać głowę nad polityką? Czy nie lepiej jeść, pić i popuszczać pasa?"

Przez sceptycyzm beznadziejny, wiejący z tego pisma, było ono dla dusz polskich straszliwą trucizną, usypiało je i obezwładniało. Z żadnego innego dzieła "Salomona polskiego" nie okazało się tak jasno, że stracił on kręgosłup umysłowy i moralny: umysłowy, bo zwątpił o zdrowym rozsądku, a moralny, bo nie rozumiał tej prawdy, że miłość ojczyzny jest tak wielką potęgą, iż zmusza rozum nie tylko do szukania, ale i znalezienia skutecznych środków do ratowania ojczyzny choćby z samego dna przepaści. "Gdy serce nie chce, rozum nie pomoże ... a gdy się w serce co potężnie wpije, - ni gwałt ni rozum tego nie wybije" - są to własne słowa Lubomirskiego; ale cóż po tym, kiedy mu się miłość ojczyzny nie wpiła potężnie w serce - i to właśnie dlatego jego rozum nie pomógł.

I. Chrzanowski, Historia literatury niepodległej Polski, str. 423, 432-34.

Na początek bieżącej strony Literatura Chrześcijańska - strona główna